Wulkan wybuchł, a wraz z nim cała moja siła. Tyler Reks po raz kolejny upadł na deski, ale tym razem sprawię, że już się nie podniesie. Dzika żądza destrukcji powoli przejmowała nade mną władzę. Nie miałem zamiaru się jej opierać.

Chcąc szybko zakończyć ten pojedynek otarłem nieco twarz z potu, a następnie chwyciłem przeciwnika za kudły, by ustawić go do pionu. Następnie mocno złapałem go za głową, aby finalnie wykonać perfekcyjny Inverted Chokeslam! Jęk zawodu na trybunach zagłuszał moje myśli. Nikomu poza mną nie spodobał się taki przebieg pojedynku. Miałem to jednak gdzieś. Znajdowałem się bowiem na ostatniej prostej ku zwycięstwu, a przede wszystkim ku wprowadzeniu kolejnego członka Hall of Pain.

Nie zwalniając tępa, postanowiłem wykorzystać liny do kolejnej akcji. Odbijając się od nich nabrałem rozpędu, w odpowiednim momencie wyskoczyłem w górę, by po chwili wykonać potężny Big Splash! Cały ring aż zadrżał pod wpływem siły uderzenia. Mogłem już kończyć ten pojedynek, dlatego też szybko poderwałem się na nogi, zarzuciłem rywala na wysokość klatki piersiowej, a na końcu przygniotłem go całym ciężarem ciała aplikując na nim perfekcyjny World's Strongest Slam, po którym błyskawicznie przeszedłem do pinu. Zwycięstwo było moje.

1.2.3 Wygrywa Mark. Gratulacje.