Strony: 1
Wątek Zamknięty
#8. Normal Match:
Pastor William Eaver vs. Aleister Black
Sędziowie pomocniczy: Rafi & Axron
Sędzia główny: Nole
Ostatnio edytowany przez Szelton (2018-07-05 18:14:26)
~CM Punk~
Achievements:
» 1x WWE Championship (as CM Punk - 83 days)
» 1x World Heavyweight Championship (as David Otunga)
(The longest reigning champion - 86 days)
» 2x Money In The Bank Briefcase
(1x as CM Punk, 1x as David Otunga)
» 1x 2nd Bragging Rights Cup Winner
» 1x Wrestler of the month (June 2013)
» Champion of the Year
(nWU Slammy Award 2013)
Offline
Zjawiam się w ringu.
Aleister Black
KP
Streak:
4/1/3
Offline
ℜ𝔢𝔞𝔠𝔥 𝔬𝔲𝔱 𝔞𝔫𝔡 𝔱𝔬𝔲𝔠𝔥 𝔣𝔞𝔦𝔱𝔥!
Ring announcer: Making his way to the ring, from The Trinity Prish, weighing 200 pounds! He is "The Blessed in the World", Pastor William Eaver!
Offline
Napiszcie kł na max 460 słów. Powodzenia
Osiągnięcia:
2# Tag Team Champion (Bully Ray, Big E)
1# NXT Champion (Tyson Kidd)
1# US Champion (Tyson Kidd)
JOHNNY GARGANO JEST PRAWOWITYM MISTRZEM IC
Offline
Dawno temu ktoś powiedział, że dobro nie walczy ze złem, tylko je leczy. Z tą myślą wkroczyłem do wnętrza ringu, nie zwracając uwagi na przeciwnika. Lecz gdy tylko przeniosłem na niego swój wzrok, przeżyłem ogromny szok. Drobna kropla potu spłynęła po mojej skroni, a widok mojej zdziwionej miny złapał kamerzysta, ukazując wszystkim ten widok na wielkim telebimie. Kilka dni przed galą męczyły mnie koszmary, wielokrotnie śnił mi się Lucyfer, który wystawiał moją wiarę na próbę, za wszelką cenę próbując złamać to, na co pracowałem od wielu lat. Upadły w moich snach wyglądał zupełnie tak samo, jak mężczyzna stojący po drugiej stronie kwadratowego pierścienia. Zaciśnięte w wąską linię usta i przymrużone oczy, a także liczne tatuaże komponowały się w przeraźliwy obraz, przez który poczułem gęsią skórkę. Wziąłem głęboki wdech, próbując opanować kołatające serce, również publika okazała mi swoje wsparcie, raz po raz skandując moje imię. Niestety nawet to nie było w stanie mi pomóc. Zagubiłem się w myślach, a to dało przewagę zagubionemu w ciemnościach rywalowi, który wraz z gongiem ruszył w moją stronę, kompletnie mnie zaskakując. Z opuszczoną głową czekałem na karę, a ta nastąpiła bardzo prędko. Potężne kopnięcie trafiło prosto w moją klatkę piersiową, zostawiając na niej czerwony ślad (Shoot Kick). W moich oczach błyskawicznie pojawiły się łzy, które swobodnie zaczęły spływać po polikach. Upadłem na kolanach, obserwując twarze dzieci w pierwszych rzędach. Zacisnąłem zęby i uniosłem w górę głowę, spoglądając prosto w oczy oponenta.
- Uderz raz jeszcze. Skup swoją złość na mnie!- wykrzyczałem, rozkładając szeroko ramiona. Ironiczny uśmieszek wdarł się na usta Aleistera, a po chwili do celu dotarło kolejne trafienie, przez które jeszcze mocniej ugryzłem się w wargę (Shoot Kick). Wierni zaczęli buczeć i wyzywać Holendra, starając się odwrócić jego uwagę ode mnie. Przystawiłem tylko palec do ust, uciszając ich.
- Robię to dla was, bracia i siostry.- wykrzyczałem, obserwując Blacka. Z jego miny wyczytałem, że strasznie dziwiło go moje zachowanie, kompletnie nie rozumiał pojęcia poświęcenia. Spodziewałem się kolejnego uderzenia, lecz rozkojarzony Black zawahał się, otwierając mi furtkę do kontrataku. Byłem święcie przekonany, że będę cierpiał przez długi czas, lecz postanowiłem wykorzystać okazję i pochyliłem się, unikając jego rozpędzonej nogi. Wytatuowany jegomość zakręcił się wokół własnej osi, a gdy wrócił do pozycji wyjściowej, czekałem już na niego z potężnym podbródkowym (Forearm Smash). Z piekła do nieba! Zamroczony oponent wykrzyknął coś niezrozumiałego i ruszył na mnie, łaknąc zemsty. Zdołałem odpowiednio się ustawić i w idealnym momencie objąłem jego głowę, by następnie zapaśniczym rzutem sprowadzić go na ziemię (Headlock Takedown). Świeży zapas sił sprawił, iż Aleister błyskawicznie wrócił do pionu, jednak wtedy chwyciłem jego ramię, zwinnym ruchem przemieściłem się pod nim, następnie złapałem również jego drugą kończynę i złożyłem obie dłonie do modlitwy. Zaskoczony Black spojrzał na mnie gniewnym wzrokiem, ja zaś szeroko uśmiechnąłem się, wysłuchując aplauzu publiczności.
Wybaczcie tak słaby post, jednak nie mogę w tym tygodniu znaleźć weny.
Offline
Monday Night RAW na potrzeby dzisiejszego main eventu staje się czymś więcej niż galą wrestlingową. Dzisiejsza gala na te kilkanaście minut walki wieczoru zamienia się w prawdziwą opowieść. Mogłoby się wydawać, że to walka o nic. Zwyczajny pojedynek bez znaczenia gdyż nic nie jest postawione na szali. Za tą walką stoi jednak coś więcej. Pastor kontra Książę Ciemności. Jasność kontra ciemność. William Eaver kontra Aleister Black. Dobro... kontra zło. Mogłoby się wydawać, że to oklepany motyw. Jednakże walka między tymi dwoma siłami nigdy się nie skończy. Mimo setek batalii wojna się nie skończyła. Dlatego ten pojedynek jest dla mnie szczególnie ważny. Zależy mi by choć na chwilę przechylić szalę zwycięstwa na stronę.. mroku. Jest to walka dla wszystkich ludzi takich jak ja. Odmieńców. Walka o nasze poglądy i nasze wierzenia. O słuszniejsze rację. I jestem pewny, że mój rywal tak samo poważnie podchodzi do tego pojedynku. Jego celem jest nawracać, rozsiewać dobre ziarno. Dziś przeszkodzę jego misji. Rozprawię się z jego fanatyzmem i natarczywym ograniczaniem wolności ludzkiej.
Łapię kontakt wzrokowy z moim rywalem. Widzę na jego twarzy wypisane przerażenie. Wydaje mi się, że dotarło do niego przed jak bardzo ciężkim przypadkiem stoi. Kto jednak jest gorszy? Ja, osoba, która nie boi się być sobą? Czy William, który na siłe próbuje wbić każdemu do głowy swoje wierzenia. Brzydzę się ignorancją tego typu. Dziś to ja nawracam. Na realia życia jako wolny człowiek.
Rozbrzmiewa gong, który rozpoczyna te bitwę. Spotykamy się z moim przeciwnikiem na środku ringu gdzie przechodzimy do klasycznego klinczu. Nasza gabaryty nie różnią się od siebie jakoś bardzo. Jesteśmy dosyć podobnej postury co umożliwia nam prowadzenie wyrównanego pojedynku na tym etapie. Widać jednak, że Savior czerpie dodatkowe siły z reakcji fanów. Niemalże cała arena skanduję głośno "William Eaver! William Eaver! William Eaver!". Zaczynam się uginać pod naporem rąk mojego rywala, jednakże nie na długo. Czując, że tracę kontrolę puszczam klincz i doskakuje do rywala wbijając się w jego brzuch Knee Strikiem
Aleister Black
KP
Streak:
4/1/3
Offline
Ragnar - Ten wstęp to trochę sztampa, ale mi się podoba. W sumie w tym starciu aż prosiło się o takich motyw, więc w pełni akceptuję i mocno propsuję.
Drugi akapit jest jednak słaby. Raz, że pogubiłeś się trochę z końcówkami, to co ważniejsze te zdania są takie trochę dziwne i ten akapit jest zupełnie niepotrzebny.
No i właśnie. Połowa tekstu, a tu dopiero gong. Wolałbym, żebyś jednak przeplatał klimatyczne wstawki akcją. Na dobrą sprawę mógłbym zacząć czytanie tego postu w tym momencie. I teraz tutaj zawarłeś tylko samą akcje.
Ogólnie sam post jest. Bardzo klimatyczny, ale jego formułą jest absolutnie nie zaciekawiająca. Oczywiście mówimy tutaj o mankamentach na najwyższym poziomie. Do mnie to jednak nie przemawia, chociaż sam pomysł na pomysł, jego wykonanie jest bardzo ok.
Nekro - Właśnie to zrobił Nekro. Formuła dobra ze złem ta sama, wstęp też ma, ale walkę zaczyna na tyle wcześniej, że jest w stanie jeszcze przeplatać klimatyczne wstawki w ciągu walki.
Więcej pisać nie muszę, dla mnie szał.
Zdecydowany punkt dla Nekro, który pewnie zmierza po mistrzostwo.
Ostatnio edytowany przez The Axron (2018-07-10 19:16:12)
» Otis:
» Achievements:
- 1x WWE United States Championship - 1 x Otis (current)
- 1x WWE Intercontinental Championship - 1 x Kane (111 days)
-1x WWE United Kingdom Championship - 1 x Kane (7 day, last)
Vintage nWU
- 2x WWE Championship - 1 x CM Punk(91 days) 1 x The Miz(21 days)
- 2 x World Heavyweight Championship - 1 x Drew McIntyre (57 days) 1 x The Brian Kendrick (20 days)
- SmackDown Money in the Bank - 1 x The Brian Kendrick
Offline
Czytając wasze posty jakoś tak koło dwunastej myślałem sobie że oba posty są bardzo dobre i klimatyczne. Obaj pisaliście pracę kierując się motywem walki dobra ze złem. I gdybym wtedy dał odpis pewnym zwycięzcą wyszedłby Aleister Black. Jednak ponowna analiza postów pozwala mi powiedzieć że wygrać może tylko Pasto William. Fenomenalnie dobrałeś słowa pod motyw walki, nie grałeś jakiegoś rycerzyka boga, nie chciałeś niszczyć Blacka, tylko mu pomóc. Bardzo mi się to spodobało, ponadto zacząłeś walkę wcześniej i tym samym znów masz czym bronić swój post. Pozdrawiam cieplutko, mój głos leci na Nekro, chociaż tak jak mówię koło 12:00 postawiłbym w 100% na Blacka.
... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ...
Chris Jericho KP
... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ...
Piszę po nocach...
Czasem bez skreśleń jak Mozart...
Widzę to w oczach tubylców z okolicznych moczar...
Mówią mi "Nie odkładaj pióra, bo rap akurat potrzebuje tych, co przetną grubą sieć jak tarantula, bo...
"Dać Ci mikrofon to jak zlecić coś komuś..."
Zawsze miałem świętych ziomów- byli jak "Święci z Bostonu"!
Czasem pomogłem coś komuś innym razem ktoś pomógł...
I tak wdzięczność do zgonu trochę jak w GhostDog'u...
Są znowu...! Kipi atrament, a rapy ukochane są dla nas koranem...
Skończę to jak Mahomet ranem, tematy same płyną wszechoceanem...
Skuma to Do 3% Amen! 3W Fokus...!
... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ...
Offline
Oba posty naprawdę mi się podobają. Tak jak już poprzednicy wspomnieli są one klimatyczne i ciekawe w odbiorze. Mój głos również leci na konto Nekro i tym samym jest wynik 3-0. Sith poświęcaj więcej na opis walki.
Nekro napisz booking na 450słów. W miarę równa walka, zwyciężasz w czysty sposób
Osiągnięcia:
2# Tag Team Champion (Bully Ray, Big E)
1# NXT Champion (Tyson Kidd)
1# US Champion (Tyson Kidd)
JOHNNY GARGANO JEST PRAWOWITYM MISTRZEM IC
Offline
Obserwowałem podnoszącego się z maty przeciwnika, samemu opierając się plecami o narożnik. Mimo ciężkiej jak do tej pory przeprawy nie zamierzałem się poddawać, a wręcz przeciwnie, czułem błogi wręcz spokój i pewność siebie. Jednym głębokim wdechem uzupełniłem braki tlenu, następnie powolnym krokiem ruszyłem w kierunku Blacka, który klęczał na jednym kolanie i zbierał siły. Ułożyłem dłoń na jego głowie i uśmiechnąłem się szczerze, czując, że Holender jest bliski wrócenia na dobrą drogę. Niestety uczucie to okazało się zgubne, gdyż już po sekundzie Aleister potraktował moje podbrzusze silnym uderzeniem, po którym nabrane powietrze błyskawicznie ze mnie uszło. Po chwili kolejne trafienie, potem jeszcze jedno. Ból sprawił, że zgiąłem się w pół i trudno było mi wrócić do właściwej pozycji. Rywal postanowił tym razem przenieść się z ciosami na twarz, jednak powstrzymałem go szybkim uderzeniem z prawicy. Niestety, w dokładnie ten sam sposób Black trafił mój podbródek. Doszło między nami do wymiany uderzeń, zupełnie jakbyśmy byli nieśmiertelni. Publika na każdy z moich ataków reagowała żywiołowym dopingiem, zaś trafienia Holendra zbywała głośnym buczeniem. W końcu udało mi się zdobyć drobną przewagę, a to otworzyło mi furtkę do czegoś mocniejszego. Wziąłem krótki rozbieg, po którym ruszyłem w stronę oponenta, a następnie jego podbródek potraktowałem mocnym uderzeniem z przedramienia (Running European Uppercut). Aleister zachwiał się na nogach, ja zaś zajmowałem pozycję w centrum ringu. Rozłożyłem szeroko ręce i uniosłem głowę, spoglądając na niemrawego przeciwnika.
- No dalej, Aleister! Nie poddam się!- wykrzyczałem, czym rozjuszyłem Blacka. Zwinny piruet nadszedł znienacka, co zaskoczyło mnie kompletnie. Nie byłem w stanie wykonać uniku i stopa rywala dotarła do mojej czaszki, poważnie ją naruszając (Roundhouse Kick). Tym razem to ja miałem trudności z zachowaniem pionu, do tego doszedł problem z wizją. Czułem, że jestem w gorszej pozycji, dlatego musiałem zareagować. Gdy tylko usłyszałem przed sobą kroki oponenta, na ślepo uderzyłem na wysokości jego brzucha. Trafienie sprawiło, że Black nieco się pochylił, co skrzętnie wykorzystałem i padłem na matę, po chwili wyprowadzając podbródkowy (Dropping Down). Niestety cios nie sprawił szkód, o jakich marzyłem i gdy tylko przyklęknąłem na macie, Aleister odpłacił się potężnym kolankiem, które zwaliło mnie z nóg (Jumping Knne Strike). Przez chwilę nie wiedziałem co się dzieje, z trudem doszedłem do siebie w momencie, gdy sędzia drugi raz uderzył w matę. Instynktownie uniosłem w górę bark, przerywając liczenie. Wściekły Holender zaczął głośno dyszeć i awanturować się z oficjelem, ja zaś leżałem na macie i próbowałem wykrzesać z siebie resztkę sił. Głębokimi wdechami raczyłem płuca, próbując przy tym wrócić do pionu. Niesiony głośnym dopingiem wiernych podparłem się na macie i byłem o krok od wstania, lecz kątem oka dostrzegłem szykującego się do ostatecznego ciosu Blacka. Studiowałem jego styl walki na tyle, by poznać jego zamiary. Zrozumiałem, iż jestem o krok od porażki i tylko cud mógłby mnie uratować. I właśnie ten cud nadszedł. W moje ciało wstąpiła nieznana siła, dzięki której szybko zdołałem wrócić do pionu. Aleister zakręcił się na pięcie, próbując trafić mnie swoją koronną akcją, na szczęście jednak zdołałem odpowiednio wymierzyć dystans i jego stopa niemalże otarła się o mój nos. Nim Black dokończył obrót, ja już odbijałem się plecami od lin, a gdy spojrzał w moim kierunku, zwaliłem go z nóg potężnym uderzeniem ramieniem (Clothesline from Heaven). Znokautowany Holender nie mógł już nic zrobić, gdy położyłem się na nim i zaciągnąłem jedną z nóg, z upragnieniem czekając na trzecie klepnięcie w matę sędziego.
Offline
Wątek Zamknięty
Strony: 1