Wszystkie prawa natury stały po mojej stronie, nowa rasa nadchodzi i nikt tego nie powstrzyma. Jeff miał nadzieję wyjść z walki z tarczą, jednak zostanie z niej zabrany na noszach. Byłem gotowy na wszystko, agresja która magazynowałem musiała znaleźć ujście. Wprost ze środka ringu, przy pomocy Body Avalanche zrównałem ofiarę z narożnikiem, czułem że nikt nie jest w stanie mnie powstrzymać. Całość szła po mojej myśli, Hardy zaczął wymiękać co tylko wzmogło chęć zniszczenia go. Odstąpiłem od niego obserwując jak niezdarnym krokiem próbuje utrzymać równowagę przy pomocy lin, z dziecinną łatwością złapałem go za głowę, po czym wbiłem jego twarz w matę dzięki podręcznikowego DDT. Brak choćby chęci jego obrony był dla mnie kolejnym argumentem dla którego jego żałosna rasa musi zostać wyeliminowana. Ewolucja nadchodzi, bądźcie tego świadomi.

+2

Kontrola i spokój - to słowa najlepiej opisujące moje poczynania. Niezachwiana dominacja była niepodważalnym faktem, walka nie różniła się niczym od przypadkowej bijatyki. Oparty o liny spokojnie obserwowałem jak nieudacznik powoli zbiera się z maty - to była chwila, momentalnie znalazłem się za jego plecami jednocześnie zapinając solidny uchwyt. Sekundę później Triple German Suplex wbił wypierdka w matę. Akcja była w każdym detalu perfekcyjna. Moje nadludzkie moce zdominowały ten mecz nie pozostawiając cienia szans dla usiłującego stawić mi opór reprezentanta ginącego gatunku. Jednak nie miałem zamiaru zatrzymywać się na tych kilku akcjach, sekundę później kolejna dawka bólu znów nawiedziła mojego rywala, tym razem jego przyczyna był Repeating Backbreaker. Jeżeli chcesz coś osiągnąć musisz najpierw zniszczyć wszelkie przeszkody, tej właśnie zasady będę trzymać się do końca meczu. Zwijający się w spazmach przygłup nie stanowił już zagrożenia, jednak nie miałem zamiaru się zatrzymać, nie w tym momencie. Koniec jest bliski, czułem to, wiedziałem że stojące za mną siły ewolucji wspomagają mnie cały czas. Ciało przeciwnika nie nadawało się do użytku, był po prostu słaby, bo niby czego można spodziewać się po zwykłym człowieku? Błyskawicznie wyniosłem jego ciało w górę wykonując krótki lecz efektywny Flapjack, nikt mnie nie powstrzyma, zniszczę wszystko co stoi mi na drodze. Enigma, jak zwykł się nazywać nieprzytomny pajac był łatwym celem, idealnym aby obrywać kolejne ciosy. Jego trasa kończy się w tym miejscu, przypomniałem mu o tym wymierzając Jumping Single Knee Drop w prost w rękę. "Ewolucja Albo Śmierć" - wykrzyknąłem w stronę okazu dawnej razy, który spoczywał u moich stóp

UM Tactics

Ostatnio edytowany przez Haris88 (2015-09-21 20:15:46)

Niepohamowana chęć destrukcji - to właśnie ona kierowała moimi poczynaniami, jedyne co się liczy to osiągnąć cel, wygrać. Kolejne ataki pozbawiły rywala sił oraz chęci do stawiania mi oporu, to tylko dowód na to iż jestem istotą stojącą wyżej w łańcuchu pokarmowym od tego śmiecia. Jego bezwładne ciało spoczywało u moich stup, los mojej ofiary zależał jedynie ode mnie. Miał jednak pecha, musiałem go wykończyć, z dziecinną łatwością postawiłem go na nogi wyprowadzając Snapmer Driver, tak kończy się stawanie w szranki z Nadczłowiekiem. Odgarnąłem włosy, które już zdążyły opaść mi na oczy, czułem jak krople potu spływają po moim ciele, jednak nie odczuwałem zmęczenia, nadludzie nigdy się nie męczą. Dosyć tego rozczulania się, walka sama się nie wygra, cel jest już coraz bliżej, wystarczy po niego sięgnąć. Zwierzyna niezdolna do kontynuacji tej walki zaczęła służyć mi jedynie jako worek treningowy, potężnym uchwytem wyniosłem go wzwyż, aby moment później wyprowadzić Pumphandle Neckbreaker, jednak nie dane mi było nacieszyć się chwilą dominacji, krzyki i gwizdy od strony widowni nasiliły się. Czy ci ludzie nie rozumieją, że ewolucja dokonuje się na ich oczach? Szczerze, to mam ich gdzieś, liczy się jedynie moje zwycięstwo, a ci nieudacznicy nie są mi do niczego potrzebni. Widząc że moja zwierzyna nadal znajduje się w innym wymiarze wymierzyłem precyzyjny Running Senton, po którym natychmiast przystawiłem do pinu. Moje zwycięstwo jest przesądzone.

udane

opis sytuacji na maks 120 słów +30 margines błędu...

Haris usunął post, bo napisał zbyt długiego i sobie zmienił, takze kim kolwiek jesteś zdechnij na raka ku**o i elo

Wiedziałem, że morale Corbina zostały już podłamane. Jego oczy nie były już pewne swoich poczynań, więc dlaczego miałbym go nie zaatakować w najlepszym ku temu momencie. Wymierzyłem ośmieszający Slap w jego policzek, co miało go rozzłościć i tak się właśnie stało. Gdy Baron chciał na mnie wściekle ruszyć wymierzyłem mu Low Dropkick w prawe kolano, a los chciał, że przygrzmocił on jeszcze twarzą o ochraniacz narożnika. Wiedziałem, że teraz już nic nie odbierze mi zwycięstwa. Kopnąłem go jeszcze w kręgosłup, a następnie pomogłem mu wstać i ustawiłem niby pod Powerbomb, lecz to tylko złudna nadzieja dla fanów, że zobaczą tak karkołomną akcję. Wyniosłem rywala i rzuciłem do bezpośrednio na twarz - Alley Oop zaaplikowane! Czy to już jest koniec? Czy Baron na pewno już mi dzisiaj nie zagrozi? Najprawdopodobniej tak, niemniej jednak trzeba postawić przysłowiową kropkę nad "i". Wskoczyłem szybciutko na górną linę i w charakterystyczny dla siebie sposób podniosłem ręce ku górze, a następnie wybiłem się od liny i zrobiłem to, co fani uwielbiają - The Swanton! Pozostaje tylko przypiąć rywala...