Nim, że halę ciepłe światłe reflektorów ujęły już uszy poczęły gładzić alternatywne rytmy. Dzika i skoczna muzyka dawno nie słyszana w ówże federacji wydobyła się z głośników zapowiadając jawne przybycie tego jednego dobrze wszystkim znanego Kurta. Mężczyzna po kilku chwilach swego theme objawił się na rampie w typowym dla swej osoby kroku gdzie to ostawszy się na środku rampy przystanął na chwilkę. Po czym żwawym i energicznym krokiem podążył w kierunku pierścienia. W tym czasie widzowie w rytmie theme Kurta obdarzali go niezbyt przyjemnymi dla niego okrzykami "You Suck". W między czasie konferansjerka zapowiedziała jego postać.

Lillian Garcia: ~ Please welcome, way to the ring, from MT.Lebanon, Pennsylvania, Kurt Angle! ~

Następstwem czego przy akompaniamencie swej zapowiedzi wszedł po stalowych schodkach na krawędź ringu, po czym między drugą a trzecia liną wkroczył do ringu. Powolnymi krokami zaczął zataczać koła a po jakimś czasie zajął jeden z czterech narożników. Publiczność kontynuowała swe chanty, a Kurt jakby tym się nie przejmował, ukazał na swej twarzy ironiczny uśmieszek i rozpoczął krótką rozgrzewkę przed samym starciem, czekając jednocześnie na wyznaczonego mu rywala.

Ostatnio edytowany przez Nole (2015-08-05 10:04:09)

Zeszło tygodniowa batalia z Jeffem dodała mi odwagi. Dzięki niej zdałem sobie sprawę, że nie tylko pieniądze promują mój wielki talent, lecz wola walki oraz ogromne doświadczenie. Zielone banknoty - tak nazywane są przeze mnie dolary, są dla mnie bardzo ważne, jednakże nie mogą wtrącać się w moje sprawy ringowe. Jednym słowem - jestem najlepszy na świecie, choć nie mogę lekceważyć swoich przeciwników. Pod względem majątku i tak przewyższam ich o głowę... Przemyślenia me przerwał arbiter, pytając czy jestem gotowy rozpocząć starcie. Bez chwili zwątpienia odpowiedziałem "Tak, jestem" Po chwili sędzia dał znak bocznemu, by zabił w gong. W pewnym momencie arenę wypełnił dobrze mi znany dźwięk, który spowodował, iż najcichsze zakątki hali zostały zagłuszone metalicznym echem. Moim dzisiejszym przeciwnikiem został olimpijczyk - Kurt Angle, który wydaje się być godnym rywalem. Pomimo tego, iż przez niektórych nazywany jest "faworytem" tego starcia, nie obawiam się go. Posiadam coś, na co on może tylko popatrzeć i pomarzyć. Chodzi oczywiście o pieniądze. Nie czekając dłużej podszedłem do adwersarza. Unosząc rękę w górę, zaczęliśmy w klasycznym klinczu, który bez wątpienie był pod władaniem Kurt'a. Miałem jednak chytry plan, wymierzyłem bowiem w jego podbrzusze potężny gut kick, który sprawił, iż konkurent zgiął się w pół. Szybko odbiłem się od lin, które dodały mi impetu, a następnie wymierzyłem w głowę wroga kopnięcie, dzięki niemu głowa Angle'a zrównała się z matą. Tak jak przed pojedynkiem moje myśli się sprawdzają, bowiem to ja dominuję nad olimpijczykiem.
-Mówiłem ci! Z rodziną DiBiase się nie zadziera, zapamiętaj te święte słowa staruszku! - wykrzyczałem w stronę oponenta.

Nieustanne treningi dodają mi tylko wiary i ochoty do walki, wzmożony wysiłek jest dla mnie czymś normalnym, dzisiaj wszystkie te czynniki przełożą się na mój końcowy sukces. Oparty o jeden z narożników wpatrywałem się w postać rywala, nie jakiego Teda Dibiasego. Dobrze znałem jego ojca, który był pieprzonym nieudacznikiem, z pewnością jego synek jest nie lepszy. Odpychając się od cornera przybliżyłem się nieco w kierunku środka ringu i wystawiłem dłoń, chcąc jakoś się z nim przywitać. Gdy ten chciał dołożyć dłoń cofnąłem ją w tył i szepnąłem "To nie miejsce na czułości gnojku, zaraz skopię twoje dupsko jak każdemu kto stanął na mej drodze"

GONG!

Zataczając spokojnym krokiem koła wokół ringu myślałem nad jednym, gdzie udać się po wygranej walce w celu jej świętowania. W pewnym momencie jednak musiałem przerwać chwilowy moment zadumania by dobrze wejść w tą walkę. Widząc nadbiegającego przeciwnika padłem na matę i oplotłem nogami te same kończyny rywala posyłając go na matę poprzez Drop Toe Hold. Pewien swego cofnąłem się kilka kroków wstecz by spojrzeć na błagającego o litość rywala. Ten tak jakby chciał momentalnie zaprzeczyć swej słabości wstał na równe nogi i szykował kolejny atak na mą postać. Zapraszam, jesteś jedynie pieprzonym smarkaczem który w ringu nie ma ze mną szans

Odwołuję się Jakoże mam takie prawo proszę o normalne ocenienie postów, gdyż Nole napisał po czasie.

Dobra obaj panowie się nie popisaliście, jak widać nie za bardzo za sobą też przepadacie.

Więc piszecie jeszcze raz, tym razem Kto ładniej na 200 słów.

Tylko teraz beż żadnych głupich wymówek, jeśli któryś nie odp automatycznie przegrywa to Kł. Powodzenia    

+36h

Nie czekając ani chwili dłużej, postanowiłem podnieść rywala do stójki, lecz cały czas trzymałem za jego rękę. Tylko po to by wykonać Short Arm Clothesline. Rywal wyglądał tak jakby miał dość tego starcia, lecz musiał je kontynuować by nie zawieść swej kobiety. Gdy targnął się na kolejny atak na moją postać szybko zainkasowałem na nim Spinebuster #1 po którym to w samym środku ringu zapiąłem Crossface Chickenwing.