Kamera po walce wygranej przez Batistę przeniosła się na Backstage. Ukazała nam Stone Colda, zmierzającego w sobie znanym kierunku. Zawodnicy mijani po drodze kiwali mu z szacunkiem głową, schodząc z drogi. SCSA w pewnym momencie zatrzymał się jednak, marszcząc brwi, ponieważ na jego drodze pozostał... CM Punk! Zawodnik arogancko usmiechnął się do szefa i rozłożył szeroko ramiona.

CM Punk: Czekaj, czekaj, czekaj... Gdzie tak pędzisz Steve? Z tego co wiem, nie masz do roboty nic przez najbliższy czas? Więc gdzie ci się tak spieszy? Możemy usiąsc, porozmawiać. Przepraszam, to ja będę mówił. Ty pewnie jestes zbyt skacowany by wydusić z siebie słowo. Ale usiądźmy, wysłuchasz mnie. Mam do ciebie kilka pytań. Po pierwsze. Jak to możliwe, że nie mam dzis walki? Rozumiem, jestem twoją największą gwiazdą. Boisz się, aby nic złego nie przytrafiło mi się przed samym PPV. Rozumiem. Ale jakis mało znaczący przeciwnik nie zrobiłby chyba różnicy? A własnie. A propo mało znaczących przeciwników... Czy na Fatal 4 Way naprawdę musze mierzyć się z Batistą i Okadą? Czy to że z nimi wygrałem, nie oznacza, że jestem od nich lepszy? Nie odpowiadaj. Wiem, że oznacza. Nie możesz się po prostu pogodzić z tym, że twoje całkowite przeciwieństwo, wszystko czego tak nie cierpisz, zostanie mistrzem WWE. Ale liczba moich przeciwników nic nie zmieni Steve. Wygram tą walkę i opuszczę ring jako niekwestionowany mistrz! Pogódź się z tym Austin, bo od poniedziałku będziemy się widywać znacznie częsciej...