Dzisiejsze Payback obfitowało w wiele ciekawych zwrotów akcji. Nadmiar emocji i mocnych wrażeń satysfakcjonował wszystkich zgromadzonych w budynku. Trzeba było jednak dać fanom chwilę wytchnienia, by mogli odpowiednio przygotować się na kolejne doznania. Najlepszym na to sposobem, były odwiedziny na zapleczu. Po jednym z pojedynków, kamera zaprosiła nas do kuluarów tego PPV. Wędrując po korytarzach, kamera w końcu trafiła na coś godnego uwagi. W jednym z zakamarków bowiem, do swojego pojedynku szykowała się...Maryse! Ubrana w swój ponętny strój ringowy, dopinała ostatnie rzemyki w swych stylowych butach, sprowadzanych na zamówienie prosto z Francji.

Widok Królowej przyprawiał wszystkich facetów o drżenie serca. Jej piękne blond włosy opadające na ramiona, zapierała im dech w piersiach, a kobietom po prostu wzbudzały zazdrość. Styl i klasa sama w sobie. Kamerzysta również nie mógł oderwać od niej...obiektywu. Po chwili konsternacji jednak, coś drgnęło. Ujrzeliśmy bowiem obraz z innej kamery. Wtedy oczom wszystkich, za plecami mistrzyni pojawił się...Miz! Uśmiechnięty i na żelowany postanowił nieco poprzeszkadzać swojej ... no właśnie. Każdy wiedział, że Mizanian szaleje za ponetną blondynką, jednak ta zupełnie nie zwracała na niego uwagi. Mike ubrany w koszulkę, która była wyraźnym znakiem dezaprobaty powrotu Johna Ceny na SmackDown, spróbował po raz kolejny Uwieść Maryse.

- Witaj piękna.
- To znowu Ty? Uparty jesteś chłopaku...
- Są sprawy, które wymagają maksymalnego poświęcenia. No ale nie po to tutaj jestem. Chciałbym Ci życzyć powodzenia w dzisiejszej walce.
- Merci. Je peux le gérer...
- Nie zrozumiałem ani słowa. Ale w Twoich ustach brzmi to jak sama słodycz.
- Ech...DZIĘKUJĘ. PORADZĘ SOBIE.
- A w to nie wątpię. W końcu...ktoś taki jak Ty nie ma sobie równych. Pod żadnym względem.
- Ach tak? Jeszcze chwila i uznam, że mnie podrywasz garçon...
- A gdyby nawet? To co?
- <Maryse szeroko się uśmiecha> A gdyby nawet, <zbliża się do Miza> to to nie Twoja liga. Już Ci mówiłam.
- Och...nie bądź taka niedostępna. Swoja drogą uwielbiam to w Tobie. Ten styl, zawziętość, charakterek...
- Widzisz, ile nas dzieli? Il n'a pas de sens.
- Mów mi tak jeszcze...Lubię Twój głos.
- Ech...Szkoda Twojego i mojego czasu, przystojniaku. Jak widzisz jestem zajęta. Przyjdź, kiedy indziej. Albo nie. W ogóle nie przychodź.
- Pozwól mi tyl...
- <Maryse wykonuje swój gest> Powoli naprawdę zaczynasz mnie irytować. Zajmij się lepiej swoją karierą, bo jak na razie nie wiedzie Ci się najlepiej.
- Chciałbym Ci przypomnieć, że w piątek pokonałem tego pustaka Rybacka, czym wydatnie zbliżyłem się do tytułu Mistrza Świata Wagi Ciężkiej. Równie dobrze to ja mógłbym teraz szykować się do pojedynku...
- Ale tego nie robisz. Widzisz ironię? <pop> A o ile pamiętam, wciąż prześladuje Cię jeszcze Dean i to, co Ci zrobił. Na Twoim miejscu...uważałabym na tyły.

W tym momencie Królowa przerwała swą przemową, kończąc ją swym pięknym uśmiechem. Miz chciał odpowiedzieć, jednak widząc jej spojrzenie, zaniechał tego, bowiem przeczuwał, że coś jest nie tak. I miał rację.