Wchodzę...

Wbijam po prostu

Gala która od początku była przyodziana w emocje, powoli dochodziła do końca. Spora część pojedynków została już zakończona co oznaczało że zostały już tylko najważniejsze walki. Istne wisienki na torcie. Jedną z tych ciekawie zapowiadających się batalii miało być starcie czterech rywali, lecz jeden z zawodników nie pojawił się i stworzył się tak zwany "Triple Threat Match". Już sama różnorodność uczestników tejże potyczki przyprawiała o dreszcze. Każdy miał odmienny styl. Po jednej stronie siejący zniszczenie zamaskowany potwór - Abyss. Po drugiej zaś, dwaj wspaniali lotnicy którzy swoimi podniebnymi akcjami zachwycali nawet krytyków. Każdy był zdeterminowany i każdy dołoży wszelkich starań aby wyjechać dziś z Denver zwycięską ręką...

Kofi, stojąc w swoim narożniku, bacznie przyglądał się swym dzisiejszym rywalom. Już na sam ich widok czuł że najbliższe kilkanaście minut nie będzie należało do łatwych. Przymknął na chwilę powieki, chcąc się wyciszyć i skoncentrować. Jego umysł pracował na najwyższych obrotach, musiał przecież przygotować taktykę! Wziął jeden głęboki oddech i powoli je wypuścił. Był już gotowy. Z powrotem otworzył oczy i wyczekiwał rozpoczęcia pojedynku...


*GONG*

Śpiew hartowanej stali rozniósł się echem po całej arenie, tym samym nie było już widza który nie skupił się na tym co dzieje się w kwadratowym pierścieniu. Wszyscy trzej zawodnicy nieufnie spoglądali po sobie, doszukując się szansy na pierwszy krok. Ten nastąpił od tego który od samego początku był najbardziej pobudzony. Mowa o Abyssie który z wściekłością ruszył na Jamajczyka z chęcią wyprowadzenia solidnych uderzeń. Jednakże nie spodziewał się że Kofi nie spanikuje. Kingston zachował zimną krew i błyskawicznie zareagował co spowodowało że zanim doszedł do niego jakikolwiek cios, wyprowadził kilka soczystych Low Kick'ów na udo potwora. Niespodziewany atak Afrykanina był przyczyną posadzenia Abyssa na kolana. W myśl zasady "Olbrzym na kolanach to połowa olbrzyma" Kingston zaczął bombardować nogi "The Monster'a" Znalazł sojusznika w postaci Jeff"a który także przyłączył się do ataku na wielkoluda. W rezultacie zrobił się z tego zaciekły brawl, mający polegać na wyeliminowaniu najsilniejszego. Przecież to właśnie Abyss był najgroźniejszym uczestnikiem tej walki. Po kilkunastu sekund podwójnego okładania zamaskowanego, Kofi i Hardy odpuścili. "The Monster of the Rings" błyskawicznie wytoczył się z pola bitwy i próbował dojść do kupy poza nim. A więc zostało już tylko dwóch gladiatorów. Zarówno Jeff jak i Kingston patrzyli sobie w oczy i wiedzieli że czas zająć się sobą. Niemal w tym samym czasie rzucili się na siebie wzajemnie. Po raz kolejny widzowie mogli zobaczyć ostry brawl. Cios za cios, nikt nie odpuszczał. Z każdą sekundą można było dostrzec że to czarnoskóry powoli wychodzi na prostą. Zapędził "Anti-Christa" do narożnika i wskoczył na niego. Zacisnął pięść i rozpoczął show. Z każdym uderzeniem po arenie niosło się coraz to głośniejsze "Boom" które dodawało Afrykaninowi jeszcze większej motywacji. Gdy dojechał tak do dziesięciu, przekoziołkował w tył, tym samym sprytnie zeskakując, aby w ostateczności zaaplikować potężny Uppercut, zwalający z nóg. Można było rzec że kombinacja Koronco Buster przebiegłą pomyślnie. "The Charismatic Enigma" spłynął po narożu a Kofi spokojnie odszedł do lin aby przemyśleć dalszą koncepcję...

Denver, Colorado to jest miejsce gdzie stanę do walki już po raz 3! Tym razem jednak nie mam jednego przeciwnika, a dwóch! Doda to na pewno dużo emocji do starcia. Szczególnie, że dzisiejsi moi przeciwnicy wystąpią na Heel in a Cell w walkach o pasy. Abyss, wielki "monster" wystąpi w pierwszej walce o pas NxT, nie jest to może jakiś ważny tytuł, ale na pewno nie każdy może wystąpić na gali PPV. Natomiast Kofi Kingston zawalczy w starciu 4 rywali. Na szali będzie pas prawdziwej legendy wrestlingu - Goldusta. United States jest prestiżowym pasem i sam chciałbym w najbliższej przyszłości o niego zawalczyć. Myślę, że Lita da mi kiedyś taką szansę, w końcu mam talent i doświadczenie, a to są ważne czynniki by osiągnąć coś na Monday Night RAW.

Do początku walki jeszcze tylko kilkanaście sekund. Abyss widać, że jest pewny siebie. Nic dziwnego w końcu ma wielką przewagę fizyczną, siłą którą dysponuję mógłby zabić jakieś dzikie zwierze, a ja oraz Kingston nie jesteśmy zbyt dobrze zbudowani jak na zapaśników, więc trzeba będzie dać z siebie wszystko. W tym momencie zabrzmiał GONG, powoli wstaję przy pomocy lin. Chwilę się dociągam by nie weszła w grę żadna kontuzja, a po tym ściągam koszulkę reklamową i rzucam ją na stalowe schody. Spoglądam na Kofiego i daję mu znak, że trzeba zjednoczyć siły na początek walki, wyraźnym gestem głowy zgodził się. Więc oboje szybko ruszamy na monstera. Abyss inkasuję potężną serię Punch'y po całym ciele. W końcu nasze ciosy tak go oszołomiły, że były gracz z Impact Wrestling wpadł w narożnik. Tam zadałem mu jeszcze cztery Gut kick'i w brzuch. Kingston nasunął doskonały pomysł - akcja dwójkowa. Czarnoskóry wrestler stanął przed Abyssem jakieś dwa metry, po czym schylił się i był na "czworaka". Ja wziąłem rozbieg i wybijam się z pleców 32-latka i wykonuję na grubasie stojącym w narożniku Poetry in Motion.

Po udanym movesie odchodzę na bok, a Kingston zaczyna swoje przedstawienie. Wskakuję na drugą linę i chcę zadać jednemu z moich rywali 10 ciosów, prosto w głowę. Jest to jego charakterystyczna "akcja" niestety nie udaję mu się to, bo przy siódmym ataku ściągam go z narożniku za sleepy i wykonuję na nim Reverse DDT. Kibice na RAW nie są zdziwieni taką zagrywką z mojej strony. Dostrzegam, że Abyss powoli dochodzi do siebie, więc muszę coś z tym zrobić. Podchodzę do niego i zadaję kilka Low kick'ów prosto w jego lewe kolano. Przy jego wadzę to powoduję upadek. Jednak nadal jest przy linach i opiera się plecami o liny w narożniku. To jest właśnie mój moment. Biorę mały rozbieg i dokładam jakże charakterystyczną akcję z mojej strony! Mianowicie Hardyac Arrest! Udowodniłem już na początku pojedynku, że mimo braku pretendenta do tytułu nie będę chłopcem do bicia! Wręcz przeciwnie, jestem najbardziej charyzmatycznym zawodnikiem na Backstage i udowodnię to dzisiejszego wieczoru tym wszystkim pozerom siedzącym na krzesłach i oglądających fantastyczne przedstawienie w wykonaniu Anti-Christa. Na razie mam czas by złapać oddech i zaplanować dalszy przebieg potyczki, obaj rywale leżą na macie. Więc spokojnie obmyślam plan działania.


Równo 500 słów

W chwili oddechu, Kingston ponownie skupił się na stojącym już Jeff'ie. Niczym błyskawica podbiegł do niego i zaplątał się o niego aby po chwili zaaplikować Monkey Flip. "Anti-Christ" rozkwasił się na środku ringu a uwaga Jamajczyka skupiła się na powstającym poza kwadratowym pierścieniem Abyssem. Kingston wiedział że to idealna okazja by zadać kolejny cios. Momentalnie ruszył w stronę potwora aby w finalnej fazie przelecieć między linami i wykonać Suicide Dive. Afrykanin nie chciał czekać z kolejną ofensywą, bezzwłocznie wbił się w rywala Double Foot Stomp.


Jeff - 2 akcje zainkasowane
Abyss - 2 akcje zainkasowane
Kofi - 0

Tak jbc. xd

Zaraz po udanym ataku, Kofi podniósł Abyssa i zaaplikował na nim błyskawiczne Enzuguri. Mógł teraz spokojnie zająć się Hardym. Wślizgnął się do ringu i wysłał stojącego już Jeff'a w narożnik. Tam, złapał jego głowę i wdrapał się na szczyt. Wszystko po to aby Tornado DDT mogło ujrzeć światło dzienne.

Abyss - 3
Jeff - 3
Kofi - 0

DDT to 6 cios więc myślę że nie powinno być kontry.

Kofi szybko wskoczył na narożnik i niemal wleciał na Abyssa z Diving Crossbody. (um. High Flyer) Zaraz po tym wślizgnął się do pierścienia i na lezącym Jeff'ie zaaplikował Big Splash.