Ja już będę w ringu po segmencie.

Pewien narkotyk zaśmiecał moją głowę, zbyt bardzo się oddałem, ale czyż nie jestem przykładem jak wyjść bez szwanku z nałogów? Znowu tutaj jestem, prezentuje się tak samo jak w czasie odejścia, a może nawet lepiej. W głowie lekko poprzestawiane myśli, jako że inaczej postrzegam świat, nie widzę przyjaciół, znajomych - liczę się tylko Ja. Moja ponowna obecność stała się faktem, a przyczyna jest prosta. Chcę być najlepszy, zamierzam zapoczątkować moją wolę chaosu właśnie dzisiaj. Na sam początek na mą drogę rzucono Miza, pan najlepszy, cóż pora zaczynać. Wraz z ostatnią myślą na hali rozległ donośny dźwięk gongu, batalię czas zacząć. Nie oszczędziłem rywala już od pierwszych sekund wbiegając dosłownie w niego - masa ciosów z pięści lądowała na jego twarzy niczym deszcz, nie spodziewał się tego. Przystąpiłem do inicjowania anarchii, a ten już leżał tuż obok moich stóp. Jego czaszka przyjęła na prawdę sporą ilość trafień, z nie lekką siła, albowiem moc skumulowana w czasie przerwy w końcu ujrzała światło dzienne. Idąc za dalszym ciosem chwyciłem Niesamowitego za kark i cisnąłem nim za liny, przewrócił się tuż obok ringu, aczkolwiek po chwili zabrał się do powstawania, wtedy było za późno. Moje buty wbiły się w jego twarzyczkę (Baseball Slide). Grzmotnął na betonową posadzkę, nie dałem mu ani chwili wypoczynku. Wyskoczyłem za kwadratowy pierścień i ponownie wrzuciłem oponenta do ringu, wchodząc tuż za nim. Z racji, iż to był początek walki bez wahania zaczął unosić się na nogi, musiałem to powstrzymać. Koniec końców zawodnik dostał buciora prosto w żebra, spowodowało to pochylenie się tuż koło mojej ręki. Korzystając z okazji wcisnąłem jego dynie pod pachę, tymczasem nogę odchyliłem za siebie, ostatecznie wbiłem adoratora w podłożę (Kick Out DDT). Zerwałem się jak oparzony z gruntu. Moje wyłupiaste oczy ciągle wpatrywały się w konkurenta. Chciałem go rozerwać, agresja przepełniała moją duszę - chciałem wszystkim dookoła odpłacić za to, że upadłem na dno, każdy musiał ucierpieć z tego powodu, nie chce oszczędzać nikogo, taka jest moja wola. Droga cierniowa będzie coraz cięższa.

Kolejny dzień przepełniony eufonicznymi piskami niewiast, kakofonicznymi gwizdami samców beta, oraz walką, która kończy się tak jak zawsze- moim triumfem. Jeff twierdzi, że jest ortodoksyjny, ale to nie on tę batalię zwycięży. Nie pogodził się z faktem, że jego era odeszła już w hen dawno. Ostatnio miał próbę powrotu i zakończyła się fiaskiem. Morał z tego jest taki, że już się nie nadaje do tego sportu. Niech spojrzy na mnie. Wróciłem do WWE w pięknym stylu, a po tygodniu zgarnąłem czempionat Stanów Zjednoczonych. Czas mojej hegemoni trwa do teraz, a nie zapowiada się na to, że zostanie przerwany, bowiem na TLC zdejmę tytuł Interkontynentalny!

To ja będę nowym mistrzem Hardy! Pokonam każdego, wiesz czemu? Bo jestem NIESAMOWITY!

Damasceńska stal rozbrzmiała, a w mojej głowie pojawiła się niezliczona ilość myśli, zmieniały się one jak w kalejdoskopie. Czas zbudzić się z letargu, gdyż bitwa na śmierć i życie właśnie się zaczęła! Twardo ruszyłem na środek kwadratowego pierścienia, to samo poczynił Jeffrey. Natychmiastowo weszliśmy w typowo zapasowe zwarcie siłowe. Jest mojego wzrostu, nie przewyższam go siłowo, ale w takich sytuacjach liczy się spryt. Wymierzyłem potężnego kopa w jego kolano. Pod wpływem niewyobrażalnego bólu puścił mnie, tylko po to by chwycić się za rzepkę. Z tego powodu endorfiny w moim ciele zaczęły się kumulować. To jest idealna okazja do ofensywy! Powaliłem Ex-Willowa przy pomocy przepięknego Dropkick'a!

Ewidentnie widać, że jego pewność siebie zmalała, szkoda tylko, że nadal jest przygłupem. Wstał jakby nigdy nic. Nie rozumiem tego człowieka, przecież każdy wie, że nie ma on najmniejszych szans. Zresztą zniszczę go szybko i będzie po ptakach... Znów do niego podszedłem. Nim się obejrzałem ten wymierzył mi aroganckiego liścia w polik. Natychmiastowo popadłem w amok. Nie popuszczę mu tego! Uderzyłem go z pięści kilkakrotnie, a gdy tylko nadarzyła się okazja pogrążyłem go używając Discus Punch'a!

Jesteś tylko kolejnym pionkiem, Nero. Takich jak Ty było miliony...

Ostatnio edytowany przez Sedol (2016-06-07 10:06:38)

+12

Dalej.

3 szanse

Poluzowane!
Jednak Miz stara się utrzymać dźwignie w dogodnej dla siebie pozycji!
2 szansę dla Jeffa!