Z łzami w oczach, patrzyłem na dzieło zniszczenia, jakie pozostawiały po sobie te cholerne bronie maszynowe. Zmieniając całkowicie moje podejście do tego sportu, zacząłem obmyślać jak przerwać tą falę samowolki, którą stosują moi przeciwnicy. Z mojego narożnika dobiegał najlepszy doping jaki kiedykolwiek usłyszałem. Stał za nim Colin Cassady, nie mogłem go zawieść. Gdy poczułem że sytuacja zmienia się i dokładnie teraz, w tym momencie mam szansę na zmianę biegu tej wojny, postanowiłem działać. Silnym wejściem z łokcia, wbiłem się w szczękę Sabina powtarzając tą akcję wielokrotnie poczułem jak przeciwnik słabnie. Gdy doprowadzony do odpowiedniego stanu świadomości rywal puścił trzymanie, chcąc rzucić przy tym mnie na matę chwyciłem go za głowę i zaciągając za sobą wbiłem ją w matę ringową silnym Snap DDT. Upadliśmy zwróceni w stronę mojego narożnika, a ja byłem gotowy na powrót do domu. Ostateczną szansą w tym pojedynku była zmiana i właśnie nią zastosowałem, wpuszczając do ringu prawdziwą bestię...działaj Colin...dasz radę!

Ten wieczór, pomimo niewyczerpanych z pozoru zasobów energii, jakimi dysponowałem jeszcze kilkanaście minut temu, powoli zaczynał przypominać koszmar. Cały plan, jaki obmyśliliśmy z Enzo przed meczem, posypał się doszczętnie. Motor City Machine Guns zdominowało nas i nie dawało nam zupełnie żadnej szansy na przejęcie inicjatywy. Wielkimi krokami zbliżała się nasza ogromna porażka. Zacisnąłem dłonie na linach i przygryzłem wargi, bezsilnie obserwując jak mój brat dostaje srogie baty. W końcu, gdy już traciłem resztki nadziei, Enzo ocknął się i skontrował atak adwersarza. Sabin przywitał się z matą, a publiczność wstała z miejsc, kiedy Amore resztą swoich sił skoczył w stronę naszego narożnika i dokonał zmiany. Fani dosłownie wybuchli entuzjazmem, kiedy ja przeskakiwałem nad trzecią liną, wchodząc do narożnika. Byłem gotów siać totalne zniszczenie i nikt nie był w stanie mi teraz przeszkodzić. Błyskawicznie dopadłem do leżącego przeciwnika, po czym chwyciłem go za włosy i brutalnie poderwałem do pionu. Zamroczony Chris nie był w stanie się bronić - bestialski Reverse Elbow stał się faktem! Sabin nie upadł jednak pod wpływem ciosu - zachwiał się na równych nogach. Postanowiłem działać dalej! Pochyliłem się lekko, po czym chwyciłem rywala za nogę i przerzuciłem go nad sobą (Flapjack) w taki sposób, że rywal wylądował na linach. Cole podrapał się po brodzie, a ja kontynuowałem natarcie. Błyskawicznie odwróciłem się w kierunku przeciwnika, który stał do mnie tyłem, po czym zaaplikowałem mu kolejny cios - Belly to Back Suplex!

+24

Chris ma szansę coś zrobić przed Kneedrop!

Uznaję. Jest 2-0 w kluczowych momentach i nieuczciwe byłoby dać teraz końcowe Kto Ładniej, bo w przypadku wygranej Maverixxa wszystko na co pracowali Jakub i Remik przepadłoby, dlatego zapraszam panów do krótkiego opisu sytuacji na max. 150 słów, gdzie zawrzecie jedną akcję z karty postaci. Jeżeli wygra Jakub to wiadomo będziemy kończyć tą walkę, lecz jeżeli Maverixx to będziemy płynęli dalej. Zatem życzę powodzenia!

+12

Mam bardzo mało czasu na forum w ten weekend i w nadchodzącym tygodniu będzie podobnie. Jak nie odpiszę w ciągu tych dodatkowych 12 godzinach, to z góry przeszkadzam, ale nie mam po prostu kiedy tego zrobić.

Przerażony szybko odtoczyłem się daleko od Colina. Ten gnój prawie mnie załatwił! Wykorzystałem jednak swój spryt i bezczelnie uniknąłem ataku, dając sobie chwilę czasu na odpoczynek. Z miłą chęcią pozostałbym już na macie i nie wstawał, obolały po wszystkich wymierzonych we mnie atakach. Wiedziałem jednak, że nie ma takiej możliwości, że muszę wziąć się w garść i ponownie stanąć do walki. Przecież Cassady musi zapłacić za to, co odważył się zrobić! Analizując w głowie zaistniałą sytuację poczułem przypływ nieokiełznanego gniewu. Miałem chęć już teraz wyskoczyć w kierunku Mistrza Tag Teamowego i wybić mu wszystkie ząbki, choć byłaby to najgłupsza rzecz którą mogłem zrobić. A właśnie, co do Big Cassa jako mistrza - niech cieszy się póki może, bo już za kilka sekund panowanie Enzo oraz jego się zakończy! Złoto będzie nasze i nikt nas nie powstrzyma! Zerknąłem przed siebie, widząc majaczącą postać Cole'a stojącego w narożniku. Zebrałem się w sobie i jednym zrywem rzuciłem do cornera, przybijając piątkę przyjacielowi, który teraz był pełnoprawnym zawodnikiem!

-Bierz go Adam!

Z gracją wskoczyłem do kwadratowego pierścienia, aby przyciągnąć adwersarza do swojego kąta. Szybko wymierzyłem mu lekceważącego Slapa, po którym seksownie zakręciłem bioderkami. Panienki szalały, a zwycięstwo było już na wyciągnięcie ręki. Czułem, że będzie co świętować! Lalki, złoto i ostra imprezka... to było coś czego potrzebowałem! Widząc jak adwersarz ledwo trzyma się na nogach, po jednym susie znalazłem się na samym szczycie narożnika. Wczuwając się w oburzenie publiczności, oraz okrzyki uwielbienia ze strony pań wykonałem dobrze wszystkim znany Panama Sunrise! Była to kwintesencja moich doskonałych umiejętności. Znów poczułem charakterystyczną woń mokrych cipek. Jarały się mną, a ja tym, że bez problemu mogłem przypiąć jeszcze aktualnego mistrza. Byliśmy przy naszym narożniku, daleko od lin, a tym bardziej od ich narożnika. Enzo nie miał szans się wtrącić, a nawet jeśliby próbował, to Chris czekał w gotowości do interwencji. Sędzia błyskawicznie rzucił się do odliczania... Pasy musiały wpaść w nasze śliczne rączki!