Wbijam!

Presja, presja i jeszcze raz presja... Serce wciąż bije coraz to mocniej, jest to spowodowane tym, że po raz pierwszy od tak długiego czasu wystąpię na ringu. Mój powrót do tej federacji, cieszy wszystkich tu zebranych ludzi, bowiem od samego początku obdarzają mnie niezmiernym cheerem. Dzisiejszym skazańcem na ból został, Matt Sydal. Nie obchodzi mnie kim on jest, co on robi, jednak wiem że dostanie łomot! Bacznie oraz czujnie, obserwuję konkurenta wypatrując jego każdy ruch, albowiem nie mogę postąpić zbyt pochopnie. Każdy najmniejszy błąd może kosztować mnie, jakże ważnej inicjatywy w początkowej fazie pojedynku. W jednej chwili wszystkie moje problemy i smutki przeszły na drugi plan, bowiem po hali rozniósł się finezyjny dźwięk tłuczonej stali, wypełniający najcichsze zakątki sali. Czas rozpocząć to tango! Rożne pomysły wypełniały moją głowę, od tych dobry po te durne. Jednym z moich pomysłów na rozpoczęcie tego starcia był czysty spontan, jednakże nie mogę aż tak ryzykować. W pewnej chwili, Matt stanąwszy na środku ringu, sygnalizował wejście w klincz. Wiedziałem, że z góry oznacza to porażkę, jednak wpadłem na świetny pomysł! Bez namysłu, podszedłem w centrum kwadratowego pierścienia i podałem Sydalowi swoją dłoń. W tym momencie, zaczęła się próba sił! Nie czekając długo, wymierzam w podbrzuszę rywala potężny gut kick, który spowodował że antagonista schylił się. Był to mój czas! Szybkim ruchem odbiłem się od lin, gdy byłem dość blisko adwersarza wbiłem w jego twarz potężny Football Kick. Tak o to Matt Sydal, po raz pierwszy w tym starciu mocno upadł na matę! Nie mogłem zwlekać! Tanecznym krokiem podszedłem do wroga, podniosłem go i wykonałem na nim Belly to Back Suplex. Tak! Konkurent ponownie wylądował na macie, a na mojej twarzy zawitał szeroki uśmiech! Moje przewidywania się sprawdzają, przed samym początkiem starcia wiedziałem, że przeciwnik nie będzie miał najmniejszych szans, i tak własnie się dzieje. Publiczność zebrana na arenie, pobudza mnie głośnymi okrzykami
-FAN-DAN-GOO! -FAN-DAN-GOO! Taki widok chyba cieszył by każdego. Nie mogę zwlekać przeciwnik, bowiem powoli wstaję, wchodzę więc na stalowy narożnik i wypatruję rywala. Po chwili konkurent stał już na nogach, długim wyskokiem powaliłem go prze potężnym [color=khaki]Dropkick'iem[color=khaki]. Wróg po raz kolejny, gigantycznie upadł na macie. Teraz już nic nie stoi mi na przeszkodzie, do wygrania tej batalii!

Przeciągam rywala na środek ringu, tak by nie mógł tknąć lin i zapinam mu Abdominal Stretch.

Ostatnio edytowany przez Barni (2014-09-22 12:01:47)

Koniec walki wygrywa Fan.