GONG! KŁ na max 500słów

G*O*N*G!

Owy dźwięk hartowanej stali, rozległ się po arenie, dając jednoznaczny sygnał do rozpoczęcia ciekawego pojedynku. Czując w sobie maksymalny spokój, wygodnie usiadłem w narożniku, głaszcząc swe czarne włosy. Kierując swój wzrok opustoszałego myśliwego, patrzyłem się w różne strony, gdy moją uwagę przykuł czarny lotnik, zwany Kofi Kingstonem. Po chwili namysłu, powolnie powstałem z maty i uśmiechem szaleńca, nie ściągałem z niego wzroku, ślimaczym tempem wyruszyłem w stronę obecnego oponenta. Wystraszony Afrykanin, odsunął się kilka kroków w tył, dzięki czemu, błyskawicznie do niego podbiegłem i wykonałem clothesline! Takie skutki powoduje nieuwaga rywala, dał się zaatakować, więc to ja tu rozdaje karty. Podszedłem w stronę kąta ringu i głaskając swe czarne włosy, wydałem z siebie śmiech psychola, wzbudzając we wszystkich respekt. Musieli przyzwyczaić się do ery Krugera, która nastąpi już niebawem. Rywal nadal znajdował się na deskach, ale powoli się z nich podnosił. Z szerokim uśmiechem, usiadłem w wcześnie wspomnianym corneru, wyczekując chwili na wyprowadzenie kolejnej akcji. Oblizałem swe wargi, wgapiając swoje źrenice w powstającego rywala, czułem, że walka debiutancka na czerwonym rosterze, będzie udana na 100%. Wreszcie! Nadszedł mój ulubiony moment! Antagonista ruszył w moją stronę, gdy nagle złośliwe podciąłem go swoją kończyną i wskazałem mu gdzie jego miejsce, bowiem Reverse Roll Up on the Corner pokazał moją żądze w ringu. W tym momencie, można tylko świętować, po czym błyskawicznie wyskoczyłem z narożnika i ściskając pięści, cieszyłem się z chwilowego triumfu. Kingston w międzyczasie siedział oparty twarzą o narożnik, a ja znużony podtrzymałem się o liny, mając wyraz twarzy ''marzyciela''. Na arenie wciąż było słychać mieszane chanty publiczności, które chwile później na widok mojej dominacji nieźle zabuczała. Aby bardziej popisać się popisać, ponownie na mej twarzy zagościł duży uśmiech, ciało natomiast zostało wypełnione nową dawką euforii, która towarzyszyła mi w każdej sekundzie. Szybko jednak się zerwałem z lin i nieco szybszym krokiem, ruszyłem w stronę podnoszącego się lotnika. Akcja toczyła się w narożniku, więc dlaczego nie spróbować? Pomyślałem sobie i popatrzyłem się w najwyższy punkt kwadratowego pierścienia. Po chwili otrząsłem się z zamyślenia i szybko przywitałem konkurenta z moją nogą, wykonując parę solidnych kopnięć. Kingston był na tyle zamroczony, że bez żadnych problemów, złapałem go na swoje barki i ustawiłem go na narożniku. Oponent zamroczony siedział na najwyższym punkcie, a ja będąc prawie gotowy, poczęstowałem go szarżą uderzeń i na sam koniec wszedłem na drugą line, odpowiednio łapiąc rywala. A co to żadnej kontry? Uderzeń? Zapytałem się na głos, gdy nagle... HUK! Superplex zaaplikowane! Akcja nas obu wprowadziła w zamroczenie, ale ja szybko się otrząsłem z niego i przeturlałem się pod liny, którymi wsparłem się i zdołałem ustać na nogach. Czułem jak na twarzy lecą mi krople potu, nie przejmowałem się nimi, tylko z otwartą gębą, wystawiłem swój język i poprawiłem swoje czarne włosy, chcąc przykuć uwagę publiczności, która dziwiła się na widok takiego zawodnika... Tułałem się bez celu, czekając na powtórne wyprostowanie się Kingstona, który jak na razie nie kwapi się do tego czynu. TERAZ! Pomyślałem sobie i sprintem podbiegłem do wstającego Kingstona, który był w znakomitej pozycji, błyskawicznie złapałem jego głowę i z impetem sprowadziłem go na deski za pomocą Single Arm DDT!

* 500 słów z przekroczonym limitem o 16 słówek.
**Wybaczcie, że ponownie wysyłał posta, ale miałem dziwnego buga, że miałem podwójnego posta. Proszę o wyrozumiałość

Dalej!

4 szansę na wyjście.