Strony: 1
Wątek Zamknięty
vs.
Czuje kto ma wenę! Czuje kto ma przekaz!
Czuję kto w ten polski hip hop z buta wjechał!
Mam bit jak huki petard! Hałas w górę ręce!
Torreador bitów dziś u ciebie w mieście
Byłoby nudno, gdyby nie znaleźli mnie w kapuście.
Byłoby smutno, gdybym nie zlał się na biuście.
Moje jaja czekają by się wypróżnić!
Pusta faja - siusiak się spuścił.
Offline
"The King": Czas na drugi pojedynek! Już za chwilę Ted DiBiase zmierzy się... uwaga... z debiutującym Deanem Ambrosem. Wielu fanów WWE czekało na debiut Deana! Obaj zawodnicy powoli przygotowują się do swojej walki, a my wracamy z powrotem tuż po reklamach...
*Reklamy.*
Cole: Jesteśmy na Monday Night RAW w Chicago, Illinois! Atmosfera jaką przygotowuje publiczność jest niesamowita! Czas jednak na drugą walkę czerwonej gali!
*Kamery obiegają całą halę, męska część WWE Universe zdziera gardła domagając się Ambrose'a. Nagle wszystkie światła gasną, a stadion w Chicago ogarnia ciemność.*
(http://www.youtube.com/watch?feature=pl … QamSTaaOR4)
Nagle na titantronie pojawiają się fragmenty klipów z różnych klęsk żywiołowych, a w urywkach moja osoba okazywana jest jako istny terminator. Po kilku ładnych sekundach, wyszedłem w swojej poszarpanej, czarnej kurtce idąc nierównym krokiem. Ciemność wciąż panowała, a reflektory zwrócone były tylko na mnie. Stanąwszy na rampie oderwałem swój wzrok od podłogi i przeszywającym spojrzeniem przejrzałem wszystkich obecnych na RAW. Złapałem się za głowę czując w sobie tylko pełny luz, pewność siebie i nadchodzący tryumf. "To mój debiut, muszę wygrać." - pomyślałem i uczyniłem ten cel moim najważniejszym. Robiąc wrażenie pijanego ruszyłem w końcu w stronę tego magicznego miejsca. W drodze do "kwadratowego pierścienia" podroczyłem się z kilkoma przypadkowymi osobami grożąc im i obrażając. Kiedy dotarłem pod ring, wszedłem na metalowe schody, a potem na apron przytrzymując się lin zaledwie jedną ręką wychyliłem się w stronę publiczności. Tam znów zacząłem prawić ludziom 'komplementy' wchodząc następnie do samego ringu. Pałętając się po wspomnianym wcześniej miejscu, podszedłem do konferansjera i kazałem mu się wynieść z mojego 'domu' jakim jest znana każdemu konstrukcja z matą na wierzchu. Ten bez chwili zawahania wyszedł szybkim krokiem, a oświetlenie znów było wyodrębnione na całą halę. Kilka chwil później zdjąłem swoją kurtkę, rzuciłem ją w okolice stołu komentatorskiego i oparłem się na liny czekając na moją ofiarę...
Karta Postaci:
> Kenny Omega <
Offline
Wątek Zamknięty
Strony: 1