John szedł przed siebie z uśmiechem, przybijając co chwilę piątki z innymi pracownikami. Kamera wychwyciła Josh'a, biegnącego tuż za nim. W końcu go dogonił i złapał za bark, odwracając do siebie. Cena już zgiął pięść, gotów do ataku, jednak jak zobaczył Matthews'a, uśmiechnął się tylko. Dziennikarz wziął parę głębszych oddechów, po czym powiedział:

Josh Matthews: Witaj John, chyba wiesz, po co biegłem za tobą przez cały korytarz?
John Cena: Tak, wiem. Chcesz zrobić ze mną wywiad. Dobrze trafiłeś, bo mam czas.
Josh Matthews: John, jak się czujesz po wygranej na WrestleManii z "The Icon" Stingiem?
John Cena: Czuję się świetnie, jestem z siebie bardzo zadowolony. Mam szacunek do tego zawodnika i wygrana z nim jest dużym osiągnięciem. Zauważ, że to ja prawie przez całą walkę miałem inicjatywę. Dominowałem w ringu, a The Icon za mną nie nadążał. Nie jestem zmęczony, nic mnie nie boli... Jest ok!
Josh Matthews: To chyba dobrze, John. Jednak niektórzy Twoi anty-fani, na znanych portalach wrestlingowych piszą, że nie powinieneś zwyciężyć i, że Twoja wygrana była przypadkowa i jednorazowa. Jak się odniesiesz do tych słów?
John Cena: Można powiedzieć, że odpowiedziałem na to pytanie przed chwilą. Sądzę, że nie mogą pogodzić się z porażką Sting'a, dlatego powstała teraz taka nienawiść, na tym wielkim internecie. Miałem gorsze momenty, ale to nie powód, aby uważać, że wygrałem dzięki szczęściu. Proponuję obejrzeć tą walkę jeszcze raz i wyciągnąć odpowiednie wnioski.
Josh Matthews: Od razu zapytam o drugą walkę, którą dzisiaj stoczyłeś z byłym WWE Championem, CM Punk'iem. Jak Ci się walczyło, było lepiej, niż wcześniej?
John Cena: Nie mogłem doczekać się tej walki, chciałem mu pokazać, że teraz jestem o wiele lepszy. Żałuję, że takiego wyniku nie było, gdy broniłem tytułu. Trudno, najważniejsza jest teraźniejszość, a w niej jestem od niego lepszy, jak widać.
Josh Matthews: Rozumiem Cię. Jak zatem uważasz - czy to początek wielkiej serii zwycięstw Johna Ceny? Możesz już pokonać każdego? Czy to jednak chwilowy wzrost formy, a pozostałe wyniki będą różne?
John Cena: Nie mów hop, zanim nie przeskoczysz. Nie chcę być do przodu, bo mogę się spotkać z negatywnymi opiniami. Nie wiem, czy mogę pokonać każdego. Możemy to porównać choćby do piłki nożnej - wszystko jest możliwe. Wkradnie się mały błąd i przegrywasz. Niektórzy wrestlerzy nie potrafią ze sobą walczyć, ponownie można przytoczył piłkę kopaną. Zapewnić jednak mogę, że to niechwilowy wzrost formy. Czuję się świetnie i nie dam się łatwo. O to możecie być spokojni.
Josh Matthews: Dobrze, ale John, nowy Mr. Money in the Bank - David Otunga, nazwał Cię, tutaj cytat: "nieudacznikiem", a samych Twoich fanów, nazwał "zwykłymi,  obleśnymi, grubymi, spoconymi ludźmi lub dziećmi". Jak skomentujesz te słowa?
John Cena: Przygadał kocioł garnkowi. Wygrał walkę, bo dopisało mi duże szczęście. General Manager najpierw wziął sobie murzyna, jako niewolnika, a teraz próbuje go usilnie wypromować. Chodzi mi o to, że te ich "kontakty" ciągle służą Otundze. Uważam, że lepiej mieć fanów, jak on to nazwał opasłych i spoconych, niż nie mieć ich w cale. Najważniejsze jest oddanie, ale skąd on może o tym wiedzieć?
Josh Matthews: Masz całkowitą rację. Ale jeszcze zostając przy temacie WrestleManii, co powiesz na temat obecnej sytuacji z pasami mistrzowskimi WWE oraz WHC. Czy według Ciebie takie zamieszanie jakie mamy teraz w obu rosterach z właśnie tymi tytułami zmierza w dobrym kierunku?
John Cena: Nie zmierza, nic nie zmierza w dobrym kierunku. Nie wiem, czy powinienem wypowiadać się na ten temat, gdyż to mnie trochę nie dotyczy. Powiem tak. Genialny Manager John Laurinaitis narobił bałaganu, po którym trochę posprząta. Co do głównego tytuł niebieskiej gali. Brock przebył długą drogę i myślę, że zasłużenie zdobył ten pas. Mimo wszystko, nie patrzę teraz na jego postępowanie i inne rzeczy.
Josh Matthews: John, a co jest Twoim obecnym lub też nowym celem na Raw, lub może nawet w całej federacji?
John Cena: Dość ogólnikowe pytanie, ale w pewnym stopniu ciekawe. Otóż moim celem przede wszystkim jest wychodzenie z walk zwycięsko. Od tego, jakby nie patrzeć wszystko się zaczyna. Szef Cię zauważy, dostajesz coś poważniejszego. Chcę także dawać jak najwięcej radości swoim wiernym fanom, którzy dopingują mi co tydzień na czerwonej gali. Nie myślę na razie o żadnych tytułach, gdyż jak mówiłem: Laurinaitis trochę nabałaganił...