#4. Singles Match:
Keith Lee vs. Karrion Kross
Sędzia: Marceli & Ryse
Sędzia główny: Stif
___________________________________
ALEISTER BLACK
___________________________________
S T R E A K
2 - 0 - 2
Win - Draw - Lost
___________________________________
A C H I E V E M E N T S- 1x Contender to WWE Champion (Jeff Hardy)
- 2x Contender to United States Champion (Crimson and AJ Styles)
- 1x Contender to Tag-Team Champion (Alex Shelley - MCMG)
- Last Two in Royal Rumble Match 2012 (Jeff Hardy)
Offline
For He is Limitless...
Na arenie zapadła chwilowa ciemność, która potrwała kilka sekund. Nagle z głośników w pomieszczeniu słychać grającą muzykę. Wraz z nią pojawił się napis na titantronie Lemitless Legion – Bask In My Glory. Arena natychmiastowo zmieniła, barwy na zielone a za kurtyny wychodzi, czarnoskóry mężczyzna. Ma na sobie ubraną bluzę i ma założony kaptur na głowie. W rytmie muzyki podąża na środek stege. Kiedy do niego doszedł, zdjął, kaptur a fani zaczęli, mocno cheerować. Rozejrzał się wokół siebie i spojrzał na fanów, którzy mają prze różne plakaty z wizerunkiem swojej osoby. The Limitless ruszył, w stronę kwadratowego pierścienia wczuwając się w klimat, którzy fani stworzyli.Making his way to the ring, from Wichita Falls, Texas, D.C., weighed in at 320 lb pounds, The Limitless - Keith Lee!
Mijając, kilkaset legionów ludzi Keith Lee pewny siebie podąża, do ringu wysłuchając chanty ‘’Keith Lee... Lee’’. Keith podniósł, rękę wymachując w stronę publiczności w formie motywacji. Zbliżając, się do sznurów ringu czarnoskóry zawodnik dalej jest świadkiem wsparcia od publiczności. Nagłaśniające chanty ‘’Lee,Lee,Lee’’ Limitless stanął nogą na metalowych schodach. Tam po raz kolejny okazał, chwilę radości wznosząc ręce do góry. Keith Lee schyla, się naciągając, drugą linę. Wchodzi do kwadratowego pierścienia, gdzie w swojej charakterystycznej pozie pozuje do publiczności. Fani, tworząc, klimat motywują, Keith’a do dużego wysiłku skandując, Ohh Bask In His Glory!
Santos Escobar
Streak: 0/0/0 Achievements:
Offline
Przyznaje się bez bicia, nie chce mi się starać. WBIJAM.
Offline
Pora na rewanż. Nienawistnym spojrzeniem mierzyłem mojego przeciwnika. Dałem się pokonać w zeszłym tygodniu. Dzięki temu zdążyłem poznać słabsze i mocniejsze strony mojego przeciwnika. Kiedy sędzia dał znak do rozpoczęcia walki, uśmiechnąłem się psychopatycznie. Nie zacząłem atakować pierwszy. Chwilę kręciłem się po ringu, chcąc rozjuszyć Lee. Widząc, jak w końcu na mnie naciera, pozwoliłem się stratować. Widząc to, publika szalała, widząc, jak obrywam. Ciosy padały szybko. W pewnym momencie zacząłem kontrować. Chciałem, choć chwilę pozwolić mu na przewagę. Odepchnąłem od siebie Keitha i podniosłem się. Obojgu nas to zmęczyło. Teraz to ja zacząłem atakować. Chciałem zyskać nieco przewagi. Kilka ciosów, następnie Clothesline. Jednak mój przeciwnik nadal trzymał się pionu. Tym razem zamierzałem go zniszczyć. Nie było już we mnie litości, jedynie chęć zemsty. Ze mną się nie zadziera. Zaśmiałem się i wyszczerzyłem zęby niczym wściekły pies. Ponownie natarłem ciosami na Lee. Publika nie była zadowolona. Dla mnie liczyło się jedno: wygrana. Nie mogłem ponieść porażki. W pewnym momencie gwałtownie zostałem odepchnięty. Teraz byłem atakowany. Postura mojego przeciwnika robiła wrażenie, ale nie bałem się. Targało mną tylko jedno uczucie. Kontrowałem większość ataków. W końcu jednak musiałem pokazać wszystkim kto będzie zwycięzcą. Udało mi się trochę odsunąć ode mnie Lee. Więc szybko zaserwowałem Big Boot'a. Kiedy tylko mężczyzna został powalony, dopadłem się go i zacząłem brutalnie okładać pięściami. Przyjmował większość ciosów, kilka udało mu się udaremnić. Po dłuższym natarciu odsunąłem się od niego. Patrzyłem na leżącego przeciwnika. Napawałem się dumą. Ciężko oddychając, uśmiechałem się jak psychopata. W końcu nim byłem. Publika dzielnie wspierała Lee, moja postawa cholernie im wadziła. Nie przejmowałem się. Muszą pogodzić się z moją wyższością. Widząc, jak próbuje się podnieść, posłałem mu kolejnego Big Boot'a. Musiał zrozumieć, że mną się nie zadziera. Stanąłem nad nim i zaśmiałem się głośno. Opadłem na niego i zacząłem salwę kolejnych ciosów. Czułem, że wygraną mam już w kieszeni. Musiałem teraz skupić się na najmocniejszym zmęczeniu Lee.
Offline
scar spoko pościk, widać postępy z postu na post, czytało się to przyjemnie no i oczywiście wygrana. Szkoda, że hardy nie odpisał, więc dowolny booking na max 200 słów
Lio Rush
1# United States Champion (Lio Rush)
1# United Kingdom Champion (AJ Styles)
Offline
Mój ofensywny atak był skuteczny. Osłabiłem mojego przeciwnika maksymalnie. Mogłem teraz spokojnie przejść do finiszu. Publika nie była zachwycona. Jednak miałem to gdzieś. W końcu mogłem tryumfować. Po chwili zadawaniu ciosów wstałem znad leżącego Lee i uśmiechnąłem się psychopatycznie. Chciałem zemsty za poprzednią walkę. Odszedłem kawałek i czekałem aż wstanie. Chęć zadawania bólu była coraz silniejsza.
Kiedy mój przeciwnik zaczął się podnosić posłałem mu kolejnego Big Boot'a. Jednak to dopiero początek końca. Zaśmiałem się głośno, stając nad nim. Obserwowałem ponownie leżącego Lee. Syciłem się jego widokiem. W końcu opadłem na niego i uniosłem jego nogę. „Raz! Dwa!". Odbicie.
Muszę przyznać, wkurzyłem się. Zrozumiałem, że jeszcze nie ma dość. Chce się bawić? Ok, załatwione. Kiedy się podniósł, posłałem mu tylko złowieszcze spojrzenie. Miało mu zwiastować jego klęskę. Mógł liczyć teraz jedynie na wsparcie widowni. Wiedziałem, że kończąc z Lee, nie zostanę ich ulubieńcem. Wyszczerzyłem zęby niczym rozwścieczony pies i wykonałem Roundhouse Kick. Mając pewność, że to powaliło mojego rywala, opadłem na niego i uniosłem jego nogę.
Zostało tylko odliczenie. „Raz! Dwa! Trzy!". Zaśmiałem się i podniosłem dumnie znad powalonego Lee. Stanąłem dumnie z sędzią, olewając kompletnie niezadowoloną publikę. Oto przed nimi stała nowa przyszłość federacji. Po chwili celebracji opuściłem ring, duma nie znikała z mojej twarzy.
Offline