"Welcome to Slamtown" rozbrzmiało na arenie, a na drodze do ringu pojawił się Johnny Mundo. Chociaż od wydarzeń na Pay Per View - Royal Rumble minęło już kilka dni, widać było, że Johnny wciąż jest wyraźnie poddenerwowany. Nie tauntował za bardzo, nie podnosił rąk w geście bycia najlepszym, ani nie rozglądał się po publice w celu wybrania sobie najseksowniejszej fanki. Widzowie dostrzegli również, że brakowało u Mundo klasycznego, charakterystycznego płaszcza, w którym zawsze błyszczał niczym gwiazda prosto z Hollywood, miał na sobie jedynie zwykłą ciemnoszarą koszulkę z jego pseudonimem ringowym oraz bandanę na głowie. Warto również wspomnieć, że od samego pojawienia się na stage'u w ręce dzierżył mikrofon. Mężczyzna był mocno zamyślony, wpatrzony w jeden punkt szedł przed siebie z kamienną wręcz twarzą, aż w końcu dotarł do ringu, szybkim ruchem przebrnął między dwoma linami i stanął pośrodku ringu. Mundo przyłożył mikrofon do ust, publiczność ucichła, jednak ten jeszcze kilka razy zbierał się w sobie powtarzając ten manewr, jakby nie wiedział do końca, jak ma powiedzieć to co leży mu na sercu i nieudolnie próbuje w głowie nakreślić sobie jakiś plan. W końcu jednak rozpoczął swój monolog:



Więc... jak pewnie wiecie, w niedzielę na Royal Rumble w walce o pas mistrzowski WWE Adam Page obronił swój pas. Robiłem wszystko co w mojej mocy, ale nie dałem rady powstrzymać panującego mistrza. Jednak nie przyszedł tutaj się tłumaczyć. Wciąż jest jedna rzecz, która mnie męczy. Dlaczego Jay? Dlaczego zerwałeś nasz sojusz tak nagle? Mieliśmy umowę, mieliśmy wykończyć Page'a, a dopiero później rozpocząć walkę między sobą. Czy Twoim zdaniem on był wykończony? Adam Page otrzymał zaledwie kilka akcji od naszej dwójki... spodziewałem się raczej, że nim zaczniemy bitwę przeciwko sobie wprowadzimy go w taki stan, że nawet w Last Man Standing Matchu nie zdążyłby się podnieść przed wyliczeniem. Tymczasem Ty zaatakowałeś mnie wykorzystując pierwszy moment mojej nieuwagi... Powiedz mi dlaczego Jay? Chcę znać powód, dla którego zaprzepaściłeś naszą szansę, największą szansę na bycie w blasku chwały, szansę na bycie na szczycie tej federacji. Czuję się zdradzony i oszukany... Chodź do ringu i przyznaj się, chcę żeby wszyscy o tym usłyszeli!

Poczekaj White...

Mundo był wyraźnie poddenerwowany słowami White'a, żal i gorycz emanowała wręcz z wyrazu jego twarzy. Wydawać by się mogło, że Guru of the Greatness zaraz wybuchnie, w ostatniej chwili jednak się opanował, przymknął oczy biorąc przy tym głęboki wdech. Następnie odwrócił się od przeciwnika, zrobił kilka kroków poprawiając przy tym swoje włosy pod opaską, jak gdyby szukając przy tym odpowiedzi na monolog Jay'a. Następnie wrócił do niego by stanąć z nim twarzą w twarz i z lekkim uśmiechem na twarzy rozpoczął mówienie.

Czyli zaatakowałeś mnie, bo chciałeś być cwańszy ode mnie... i jak na tym wyszedłeś? Gdzie ten pas mistrzowski na Twoim ramieniu? Panie i Panowie czy ktoś widzi jakiś pas na ramieniu Jaya White'a? <śmiech> Jestem z Cali, a wszyscy dobrze wiemy, że tutaj prowadzi się nocne życie, ale chyba jeszcze nie mam problemów ze wzrokiem!

Krótka chwila wyluzowania i uśmiechu u Mundo nie sprawiła, jednak, że nagle wszystkie troski odeszły od niego i po chwili rozżalenie znów było wypisane na twarzy Johnny'ego. Mężczyzna spoważniał i zbliżył się do adwersarza.

To przez Ciebie przegraliśmy, nie potrafiłeś dotrzymać zawartej umowy i takie są tego skutki. Myślałem, że można Ci ufać, a tymczasem mocno się na Tobie zawiodłem. I wiesz co? Grabisz sobie coraz bardziej White... Obrażając moje miasto, Los Angeles, miejsce, w którym się wychowałem i tych ludzi. Oni wiedzą, że jestem stąd, oni traktują mnie jak gwiazdę i może właśnie dlatego powinienem im dawać więcej od siebie, bo na pewno zasługują na mój szacunek bardziej niż Ty!

Wymiana argumentów, pomiędzy znajomymi zawsze kończy się tak samo. Najgorszą opcją, jaka kiedykolwiek można podjąć, jest zdrada przyjaciela. Wystarczy tylko jedno małe niewinne spięcie, by już inaczej podchodzić do drugiej osoby. Ponieważ napięte sytuacje najczęściej doprowadzają do zaciętych wojenek, w ringu White dosadnie demonstrował, swój stosunek do dotychczasowego sojusznika - Johnny'ego Mundo. Gdy liczne argumentacje, nie przyniosły zamierzonego efektu, Jay wbił kolejną szpilkę. Możliwe, że Mundo skończyłby zdecydowanie gorzej, gdyby nie wyświetlony na głównym ekranie filmik.

Widniał na nim ćwiczący mięśnie brzucha, Chris Jericho. Treningowi przyglądał się jego czarnoskóry przyjaciel - Mark Henry. Jako jeden z najsilniejszych ludzi na świecie, doskonale wiedział jakimi technikami ćwiczeń się posłużyć, by osiągnąć zamierzony efekt. Trening do bólu przypominał jeden z tych, którymi posługują się komandosi. Gdy skończył tylko się uśmiechnął i chwyciwszy w rękę kamerę rzekł:

Widzę, że panienki przestały się kłócić, wreszcie do głosu dojdą prawdziwi mężczyźni.

Po tych słowach na arenie rozbrzmiewa muzyka wejściowa, ów wspomnianego zawodnika. Minęła może minuta, by na rampie pojawił się Chris Jericho. Nic by nie było w tym dziwnego, gdyby nie fakt pojawienia się z nim Marka Henrego. Jay White znieruchomiał, Mundo odczuwając skutki ataku przyjaciela, nie mógł nawet zareagować. W końcu muzyka powoli ucichła i do głosu doszedł Jericho.

Proszę proszę… White’owi obrosły jajka, a Mundo dostał w zęby. Wilk syty i owca cała. Chciałem Ci powiedzieć Jay że widzę w tobie diament, który należy oszlifować. Najważniejsze masz już za sobą odciętą pępowinę od Johnny’ego. Zaskoczę Cię. Dziś stoczymy pojedynek tag teamowy, może nie byłby to aż taki zły mecz, jednak właśnie skopałeś swojego partnera tag teamowego. Widzisz kto jest w moim narożniku? Yeaaa yeaa… To najsilniejszy człowiek świata…Seksualna Czekoladka…. Maaark Hennry! Pomyśl nad tym co Ci teraz powiem… Chętnie będę Cię wspierał w każdym twoim kroku….Przemyśl to..

Zaczęła grać muzyka Chrisa Jericho i on wraz Henrym zaczęli kierować się w stronę zaplecza, zostawiając zdziwionego Jay’a White w ringu z obolałym Mundo.