.

Księga Zbawienia - Część Pierwsza

Spokojnie wpatrywałem się w Ciampe. Na pozór pozbawiony emocji, wręcz nieporuszony tym co dookoła. Pod maską pewności skrywał się jednak zupełnie inny człowiek. Bił od niego strach, przemieszany ze złością. Od razu można było powiedzieć, że jest zagubiony. Właśnie takich ludzi miałem odnaleźć i spróbować sprowadzić ich na drogę Pana.

- Spokojnie Tommaso. To nadejdzie już dziś. Mój Pan nakazał, bym Ci pomógł i tak też się stanie. Oto wola Boża.

Spojrzałem w kierunku nieba i uniosłem dłonie do góry, gestem dziękując Bogu za możliwość wypełnienia jego woli. Publiczność w tle zareagowała śmiechem, widząc we mnie tylko "nawiedzonego katola". Wiedziałem, że zadanie jakie postawił przede mną Pan wcale nie będzie proste, a większość osób z początku będzie sceptyczna. Ale wierzyłem w boską prawdę, w jej moc. Dlatego nie zamierzałem się poddawać.

*GONG*

W końcu wybrzmiał pierwszy rozkaz boży - zaatakować! Tak też zrobiłem, powoli zbliżając się do rywala i wchodząc z nim w typowy klincz. Zacisnąłem powieki i poprosiłem o siłę na przezwyciężenie pierwszej z wielu przeszkód. Napinając wszystkie mięśnie do granic możliwości, udało mi się przepchnąć Ciampe do jednego z narożników. Walka w takim miejscu byłaby jednak zdecydowanie niehonorowa, na co nie mogłem sobie pozwolić. Powoli odpuściłem, uwalniając Blackhearta, co drań oczywiście skrzętnie wykorzystał, wymierzając mi silny podbródkowy, gdy się tego nie spodziewałem. Zatoczyłem się na środek ringu i opadłem na kolano. Przyłożyłem dłoń do wargi by sprawdzić czy nie krwawię, po czym ponownie spojrzałem na rywala. Powoli wstałem, oddychając głęboko. Tomasso najwidoczniej stracił udawany spokój ducha, widząc jak małe wrażenie zrobił na mnie ten szczeniacki atak. Zaskoczony i wyprowadzony z równowagi zawodnik, nie wiedząc jak zareagować na coś czego się nie spodziewał, postanowił zaatakować po raz kolejny. Na to byłem jednak przygotowany! Schyliłem się, unikając ramienia adwersarza. Następnie momentalnie się wyprostowałem i wracającego w moim kierunku przeciwnika schwyciłem w pasie, co umożliwiło mi wykonanie Belly to Belly Suplex! Ciampa odbił się od desek ringowych i na czworaka przesunął w kierunku cornera. Sądził, że może być tam bezpieczny, jednak gdy tylko się wyprostował, było już za późno na reakcję i uniknięcie Stinger Splasha, po którym schwyciłem jeszcze jego głowę i wdrapałem się na drugą linę. Całe combo zwieńczone zostało idealnym jak Bóg przykazał Tornado DDT, na które publiczność zareagowała rundą owacji na stojąco.

- AMEN!

Szkoda, bo walka miała potencjał, ale w tym wypadku wygrywa Jakub. Napisz booking, w którym kontrujesz finisher Ciampy i po tym go pokonujesz.