Na arenie rozbrzmiewają pierwsze takty "Sexy Boy" a przy nich wybiega HBK, Shawn Michaels. Przyklęka na rampie, a tuż za nim wybuchają złote fajerwerki! Szybko podnosi się z klęczek i tanecznym krokiem rusza dalej, w stronę jego życia - ringu. Gładko przekracza barierę lin i odbiera mikrofon od technicznego. Rozgląda się w milczeniu po publiczności, podczas gdy ta skanduje "HBK! HBK! HBK!". Z lekkim uśmiechem w ciszy czeka na spokój. Gdy jego fani w końcu pozwolą mu mówić, pociera dłonią policzek i ściąga kapelusz. Przykłada go do piersi, dłonią przyciskając do serca.

Shawn Michaels - "Witaj New Yorku! Oraz oczywiście wszyscy fani WWE którzy się tu znajdują. Przed Night of Champions miałem plan, by przybyć tutaj i powiedzieć wam jak miło było pokonać Christiana, przy okazji ucierając nosa Vince'owi. Jednak moje pany się zmieniły. Ni jest to moja wina. Jest to wina jednej osoby. Którą doskonale znacie. Wczorajszej nocy przegrałem swoją walkę - to fakt. Jednak przegrał ją również Christian. Mało tego, to wszystko z winy tego parszywego szczura, jakim jest Vince! Wykiwał mnie. Jednak w najgorszej sytuacji znalazł się Christian, którego jednym słowem wychujano! Przepraszam za słowa, jednak to wyrażenie najbardziej oddaje sytuację. Kapitanie! Czy mógłbyś tu przyjść? W końcu to też twoja sprawa i myślę że masz coś do powiedzenia widowni. Jak i samemu Vince'owi, nieprawdaż?"

Shawn mówiąc to spoglądnął na rampę, na której miał nadzieję ujrzeć po chwili Christiana.

Z zaskoczeniem obserwuję Christiana. Ponownie ściągam kapelusz, który odkładam na matę.

Shawn Michaels - "Czy tym mnie właśnie przeprosiłeś? Publiczność jednym głosem krzyczy "YES". Czy wiesz co ja przeszedłem?! Na każdym kroku rzucano mi kłody pod nogi. Zmuszony zostałem do pocałowania tyłka Vince'a i nie mogłem rozegrać czystej walki z tobą, przez wasze machlojki! A ty pytasz czy ci wybaczę?! Publiczność wiwatuje na moją cześć. Tak , myślę że to jest możliwe. W końcu zostałeś oszukany tak jak ja i poczułeś jak to jest być przeciwko Vince'owi. Mam nadzieję że teraz rozumiesz jak się czułem. Wróciłem tu by zadowolić publiczność... Tu trybuny zareagowały większym Cheerem , na co ja z zadowoleniem zareagowałem. Tak , ja jestem tu dla was ... Więc wróciłem tu dla fanów... Nie mając zamiaru być kimś ważnym. Poprosiłem o jedną, jedyną walkę w Main Evencie. I co mnie spotkało? Cotygodniowe upokarzanie, na oczach moich ukochanych fanów! I to wszystko między innymi twoja wina! Jak się z tym czujesz? Mam nadzieję że źle. Ale wybaczam ci pod jednym warunkiem - Pomożesz mi rozprawić się z tą szują , Vincem Kennedy McMahonem!

Ściskam wyciągniętą dłoń Kanadyjczyka, mocno nią potrząsając.