Intelektualista jest w prost bezradny... Kilka akcji zupełnie go osłabiły. Nie mógł jednak on nic zrobić, bowiem ciągle był pod moim władaniem. Nie zważając na losy postanowiłem działać dalej. Chwycił przeciwnik za ręce i położyłem niedaleko lin. Następnie wykonałem na nim Catapulte, po której wprost wpadł w stalowy narożnik. Po tym ciosie momentalnie wstał, jednak nie był to jego dobry ruch. Od razu bowiem wykręciłem się w jego stronę i zaaplikowałem na nim Dropkick. Walka w końcu zaczęła nabierać ciepłych barwy... Muszę jednak działać dalej, albowiem może się to odwrócić na moja niekorzyść. Chcąc kontynuować tę potyczkę odbiłem się od lin i dołożyłem na adwersarzu potężny Running Leg Drop!

Ostatnio edytowany przez Barni (2014-12-16 17:17:55)

Zapięte! 3 szanse!

Nie, nie... Może to jedynie Boston Crab, jednak aż tak prosto nie będzie - wybacz! To dość męczące dla zawodnika rozwiązanie. Sandow przebył połowę drogi do lin, przy czym trochę wyeksplatował swoje siły. 2 SZANSE!

I wtem przeszło mi przez myśl, iż mogę tę oto ów walkę przegrać. Muszę zmobilizować oraz wziąć się w garść, bowiem później trudno będzie mi odrobić owe straty. Nawet przez myśl bym mi nie przeszło, że ten o to Idol Stevens tak mnie zaskoczy. Moja dźwignia nie sprawił mu wiele problemów, bowiem bez wahania udało mu się z niej wydostać. Jak na mistrza przystało, Haddad prezentuje się świetnie, można rzec - idealnie. Nie mam innego wyboru, muszę się skoncentrować, gdyż przez każdy pochopny ruch mogę utracić ową przewagę. W końcu biały promień nadziej zabłysnął, był to albowiem rozpędzony Aron. Wiedziałem, że jest to moja szansa i muszę ją w 150% wykorzystać. Chwilę później adwersarz biegł w moim kierunku, szybko schyliłem się w dół pod jego ręką, a gdy odwrócił się w moją stronę zainkasował potężny Clothesline z miejsca. Ofiara została rzucona lwu na pożarcie... Nadzieja umiera ostatnia - tak właśnie było w obecnym przypadku. Moja nadzieja na wygranie batalii wygasła, jednak wola walki doprowadziła mnie do zasłużonej glorii!

Spoiler:

Znalazłem małą literówkę więc musiałem edytować..

Ostatnio edytowany przez Barni (2014-12-17 21:46:04)

Kingston bardzo mnie denerwował... Naprawdę sądzi, że jeśli mnie pokona, będzie taki jak ja? Rozrywkowy i bardzo lubiany przez widzów, posiadający fanatyczne atuty? Zadając sobie to pytanie, uważnie wpatrywałem się w personę oponenta. Chwilę później na twarzy ukazał się szyderczy uśmieszek, wręcz zacząłem się głośno śmiać. Powód mojej radości był prosty: Czarnoskóry zawodnik, który mnie rozbrajał swoją osobliwością i celami. On na sto procent nie wiedział co to znaczy słowo „zabawa"-Śmierdziało od niego sztywniactwem i nudą...

Tymczasem w kwadratowym pierścieniu, ruszyłem się ze swojego miejsca, rozpoczynając spacer po śnieżnobiałej macie ringowej. Wyluzowany chodziłem po śnieżnobiałej macie, po jakimś czasie zatrzymując się tuż przed moim antagonistą. W geście podziwu pokiwałem swym czerpem, w geście królowania rozkładając swe ręce. Kto jest waszym idolem? Ten tutaj czy ja? Wykrzyczałem zapytanie w stronę widzów, którzy odpowiedzieli znacząco. Oni nadal stali po mojej stronie i jeszcze głośniej zaczęli okrzykiwać moją postać. W międzyczasie spojrzałem na oponenta, przedstawiając siebie jako nowego człowieka wśród fanów...

Po raz kolejny Idol Stevens powrócił do gry i zamierza na dobre powstrzymać Kingstona! Na początek wyprowadziłem silny kopniak w tors oponenta, po którym objąłem od tyłu ciało rywala, wykonując szybki Russian Legswep. Chwilę później, dobiłem konkurenta serią stompów, która z czasem zamieniły się w liczne łokcie spadające w tors rywala (Multiple Elbow Drops). Całe przedsięwzięcie zakończyłem szybkim Leaping Knee Drop'em w czerep rywala.

Rywal wciąż leżał na deskach, dlatego też wykorzystałem okazję aby zablokować prawą rękę oponenta, którą zacząłem wykręcać swym kolanem wbijając się w czerep rywala (Wrist lock Knee Drop). Oszołomiony rywal, po ów akcji powstał na nogi, będąc odwróconym do mnie plecami. Energicznie podskakując na obu piętach, wyczekiwałem momentu do zaatakowania antagonisty. I tak też się stało, zamroczony Kingston odwrócił się w moim kierunku nieświadomy tego, iż na jego korpusie wylądowało kopnięcie, które doprowadziło nas do fanatycznego wykonania jednej z mojej akcji, zwanej Idolizer! Koniec był bliski, muszę postawić kropkę na I i upokorzyć Kofiego przed jego dawnymi fanami. Dorzuciłem od siebie serię stompów, a następnie podniosłem rywala do góry, przechwyciłem jego ciało i wymierzyłem przepotężne You're Welcome! Nadszedł czas na przypięcie rywala... 1.. 2.. 3?