Podniosłem się, nie mogłem teraz zmarnować tej okazji. Mój rywal opierał się jeszcze na jednym kolanie, dlatego też bez chwili zastanowienia wbiłem się w niego potężnym Big Bootem. Odgłos tego uderzenia był bardzo wyraźnie słyszalny. Niektórzy z fanów głośno zająknęli, lecz nie zważając na to poszedłem za ciosem.

Podniosłem zamroczonego rapera, wziąłem wstążkę, która była mocowaniem repliki prezentu, podszedłem z rywalem do narożnika i przywiązałem go ową wstążką do metalowego słupka.  JTG nie mógł ruszać rękoma, miał tylko wolne nogi. Jednak i to nie było dla niego żadnym ratunkiem. Mocno się wiercił, dlatego poczęstowałem go silnym punchem w splot słoneczny, by chwilę potem chwycić go za gardło i z całej siły docisnąć do narożnika wykonując nietypowy Corner Choke. Nabierałem rozpędu. Fanom podobała się ta zabawa, lecz trzeba było ją kończyć. Nie mogłem marnować sił. Chcąc jednak jeszcze bardziej dobić rywala, wyciągnąłem z pod ringu dość sporą, drewnianą gwiazdę świąteczną. Szyderczy uśmiech, który pojawił się na mojej twarzy był wyraźną zapowiedzią tego, co planowałem. Biorąc głęboki oddech, obróciłem się o 180 stopni i roztrzaskałem ozdobę na głowie przeciwnika, który po przyjętym ciosie zawisł na narożniku. Szybkim szarpnięciem zerwałem wiązanie i pozwoliłem raperowi upaść na matę leżącą wokół ringu. Następnie podniosłem go na nogi i wrzuciłem do ringu. Łapiąc się trzeciej liny stanąłem na apronie. Nie spodziewałem się, że oponent znowu może zareagować, a jednak. Gdy chciałem wejść do ringu, on chciał zepchnąć mnie z krawędzi na stojącą za mną choinkę. Zadziałał mój szósty zmysł i gdy tylko ręka paula znalazła się obok mojej twarzy, lekko odchyliłem się do tyłu, a potem działając bardzo szybko złapałem go za głowę i zaciągnąłem na liny aplikując dawno nie widziany Rope Stunner.

Było niebezpiecznie, ale się udało. Mogłem teraz spokojnie wejść do ringu i wykończyć rywala. Od zwycięstwa dzieliło już mnie niewiele. Co mogłem zrobić dalej? Wyczekać rywala? Tak też zrobiłem. Opierając się tyłem o narożnik wyczekiwałem momentu, w którym raper wstanie na nogi. Trochę m to zajęło i gdyby nie sędzia, który mu pomagał mogłoby to potrwać jeszcze dłużej. Kiedy w końcu ujrzałem przemęczoną i zatroskaną twarz rywala, wystrzeliłem jak z armaty i ponownie powaliłem go na matę silnym Spear'em. Mogłem podjąć się próby pinu, ale nie miałbym takiej satysfakcji do jakiej dążyłem. Dlatego też szybko wstałem na nogi i łapiąc rękę przeciwnika pociągnąłem go za sobą. Splotłem swoje palce w jego dłoni, by następnie nieco wykręcić mu kończynę. JTG zaczął krzyczeć, ale nie miał siły by się uwolnić. Ja nie zwracając uwagi na jego szarpaninę, ponownie podszedłem do cornera, wszedłem na najwyższą linę, zrobiłem kilka kroków, by następnie uderzając rywala w ramię wykonać Old School. Fani żywiołowo zareagowali na te zagranie, a ja niesiony ich dopingiem poprawiłem bandanę i nie czekając na rekcję antagonisty, uniosłem nieco jego tułów, wetknąłem jego głowę między uda i wykonując swój rytuał cisnąłem nim o matę aplikując potężne Last Ride!. Padając na kolana błyskawicznie przeszedłem do pinu. Zwycięstwo było moje.