Wchodze

Rozpoczynamy standardowym KŁ max. 300 słów. Zaczynają Kane i Cole.

+12, post zapewne koło 20-21 się pojawi
__________________________________________________

"BĄDŹ STWÓRCĄ TEGO CO W ICH GŁOWACH ROZSIEWA CIERPIENIE..."

Twarze ich były zgorzkniałe, a serca okryte w łańcuchy. Stali się żywymi trupami, którzy stali i patrzyli jak Pan Ognia zstąpił na ich teren. Ogromny potwór z piekła rodem wnikliwym i pełnym czystego zła wzrokiem penetrował każdą część duszy śmiertelnika, który stał naprzeciw niego. Kane, bo takie było jedno z imion Syna Szatana oddychał powoli, głęboko wydobywając spod czerwonej maski nieludzkie powietrze. Gawiedź zahipnotyzowana potęgą diabła w ludzkiej postaci siedziała niemal nieruchomo, słuchając szumu wichru przeznaczenia, którym było ich wieczne cierpienie za popełnione grzechy. Adam Cole stał się pierwszym celem Demona. Panama Boy zaczął stawiać powolne kroki, pełne bojaźni i wewnętrznego rozkruszenia. Wielki Czerwony Potwór natychmiast przeszedł do rozpoczęcia misji. Pan Cierpienia z całym impetem pchnął ofiarę w narożnik. Cole upadł na matę z przeraźliwym jękiem. Cwaniak nie zamierzał się poddać. Szybko podniósł swoje nieczyste ciało, ale Kane nie dał mu cienia szans na reakcję wyprowadzając Discus Clothesline. Wielka Czerwona Maszyna złapała marnego śmiertelnika za włosy i raz jeszcze wrzuciła go do narożnika. Wówczas grzesznik został zgnieciony wskutek Corner Clothesline'u. Bramy piekieł na zawsze zostały otwarte. Cole jako pierwszy wpadnie w otchłań gdzie łzy i ból przepełniają dusze niesprawiedliwych. Syn Szatana podążał za czołgającym się grzesznikiem. Adam czuł na plecach swój zatrważający koniec. Z przerażeniem myślał o tym jak uwolnić się od kata, któremu zadawanie cierpienia sprawia największą radość. Cole postanowił złapać się lin i za ich pomocą wstać, po czym uciec z kuźni tortur. Nie minęła chwila, a twarde łapska bestii spoczywały już na jego tułowiu. Demon o nadprzyrodzonej sile oderwał śmiertelnika od lin i przeraźliwie dysząc wbił w matę jego ciało. (Belly to Back Suplex) Czarnowłosy młodzieniec miał najskrytsze nadzieje, że Diabeł ulituje się nad jego duszą, lecz na marne było jego wewnętrzne błaganie o litość. Audytorium również zaczęło modlić się w myślach do Boga, aby ten umiłował swoje dziecko. Na nic zdały się łzy niewiernych...

"... I SPRAW, ABY ÓW NASIONO ZAKIEŁKOWAŁO NA CAŁEJ GRZESZNEJ ZIEMI."

Ostatnio edytowany przez eronics (2017-04-26 21:01:54)

Młodzian pełen przekonania, że dziś odzieje się blaskiem glorii postanowił postawić kolejny krok, przybliżający go do tego miana. Cole letargicznymi krokami przesuwał się w stronę Wielkiej Czerwonej Maszyny, by wpełznąć na wyższy etap rozrywki. Przyśpieszenie Adama w ostatecznej fazie było niezmiernie ważnym aspektem, gdyż dzięki temu z impetem i ogromnym zaskoczeniem wbił podeszwę swojego obuwia w twarz, powstającego do pionu Kane'a. (Big Boot) Cole przeczuwał, że musi znaleźć nowe natchnienie, a przemęczenie w walce nie będzie czymś dobrym. Tokiem tego myślenia pozwolił sobie na chwile odpoczynku, przez dokonanie zmiany ze swoim Tag Team partnerem - CM Punkiem.

Wydarzenia sprzed tygodnia były tylko prologiem tego, co wkrótce miało nadejść. Obalenie postaci w czarnej pelerynie, która została zesłana z mrocznego królestwa nie miało okazać się wypadkiem przy pracy a impulsem na dalsze działania. Mistrzostwo w końcu zapragnie wylądować na właściwych biodrach, na torsie niezwyciężonego wojownika, który mógł służyć jako przykład dla następnej generacji zawodników. Mało tego pokonanie mistrza świata widocznie nie wystarczyło nikomu, albowiem dzisiaj pod moje nogi został zesłany jego przyrodni brat. Czerwona Maszyna, na której sam widok aż zechciało się ulotnić płyny ze swojego żołądka. Persona pozbawiona ludzkich uczuć miała ogromny apetyt na odpłacenie mi za wszystkie czyny. Spoglądając z góry na przybysza towarzyszyło mi uczucie obrzydzenia, wyczuwałem nieprzyjemną woń z jego ciała - on nie był tylko zwykłym człowiekiem, był wysłannikiem samego szatana. Nie czekając ani chwili dłużej wymierzyłem mu cios prosto w czaszkę, aby zapowiedz jakiemukolwiek atakowi w moją stronę. Najwidoczniej ów czyn zadziałał, albowiem konkurent momentalnie dłońmi zasłonił zranione miejsce, miał ogromną nadzieję, iż to załagodzić w jakikolwiek sposób ból jednak rzeczywistość prezentowała się inaczej albowiem chwilę później pchnąłem butem jego ciało - sprawiło to, iż nemezis wyłożył się na środku ringu plackiem. Nie zwlekając już wybiłem się ponad ciało przeciwnika i trafiłem nogami w jego klatkę piersiową (Leg Drop). Zawodnik pod wpływem nagłego bólu począł w szybkim tempie powracać do pozycji stojącej - chęć odpłaty kipiała z jego piekielnego spojrzenia. Ponownie się pomylił, jako że raz jeszcze musiał udać się do snu, a to za sprawą butów, które idealnie trafiły jego czaszkę (Dropkick). Potwór zachowywał się podobnie jak jego brat. Już po paru ciosach nie wyrażał dalszej ochoty na rywalizację. Brak profesjonalizmu zadziwiał mnie każdego dnia, zostałem chyba tutaj chyba jako jedyny z pełnym zapasem energii, a owe czynności miałem zamiar karcić. W pewnym momencie dostrzegłem unoszącą się sylwetkę antagonisty dlatego energicznym ruchem wybiłem się w powietrze niczym samolot, a moja stopa wgniotła czaszkę Kane'a w matę ringową (Curb Stomp). Po udanej zabawie odwróciłem się w kierunku publiczności. Na mojej twarzy wymalował się szeroki uśmiech, a lekko wystawiony język tylko potwierdzał, że miałem ochotę na jeszcze więcej.

Wiara we własne możliwości oraz doskonale dobrane ścieżki - dwa proste czynniki, które jasno stawiały moją personę ponad wszystkimi. Niewątpliwie mogłem nosić miano najlepszego zawodnika na globie. Zapracowałem na to niszcząc każdą personą, która była okrzyknięta przez lud tym „niezwyciężonym". Czy ktoś, kto niszczy tych zawodników może być tylko przeciętnym zapaśnikiem? Wystarczyłoby zapytać Potwora przewracającego się w rozpaczy. Brak energii, który towarzyszył mu chwilę po rozpoczęciu starcia był niczym łańcuch ograniczający ruchy. Już lada moment zostanie zesłany ponownie do miejsca, z którego przybył, zostanie zesłany w otchłań piekła. Powróci niespełniony, albowiem zostanie obalony przez najwyższego, przez pieprzonego Boga, bo za takiego właśnie się uważałem. No ale cóż, nie miałem zamiaru zwlekać już ani chwili dłużej. Apetyt na ukazywaniu wyższości raz jeszcze okazał się najmocniejszy w moim ciele, gdyż lada moment chwyciłem czaszkę oponenta umieszczając ją pod moją pachą, zatem noga posłużyła jako blokada na jakikolwiek ruch ze strony nemezis'a. Finalnie głowa zesłannika szatana została przybita w matę ringową po raz kolejny (Devil Lock DDT). Zadziałało to na niego jak czerwona płachta na byka, nagle zebrał w sobie ogromną siłę i wyrwał się jak rażony piorunem do pozycji stojącej. Jego inteligencja i tym razem okazała się słabym punktem, albowiem soczysty but w jego żebra idealnie ostudził jego zamiary, lecz nie zważając na to uwagi podążałem nadal do celu przekładając lewą nogę tuż nad jego ręką, zatem prawa kończyna momentalnie została wbita w twarz konkurenta (Step-over Mule Kick). Chyba już nigdy więcej nie odważy się popełnić również tak samo głupi błąd co przedtem, dlatego moim zadaniem było zmuszenie go do dalszej batalii. Tokiem tego myślenia uniosłem swoje ciało ponad podłoże. Zaraz po wybiciu dostrzegłem strach w oczach potwora, ale ból, który miał nadejść był nieunikniony, gdyż wraz ze swobodnym opadaniem mojego ciała został trafiony kolanem w klatkę piersiową (Knee Drop). Po idealnej inicjatywie rzuciłem spojrzenie w naprzeciwległy narożnik. Partner obijanego zawodnika już kojarzył moją twarz, jednak przeszłość związana z moją osobą nie prezentowała się zbyt kolorowo. To była odpowiedź na jego zagubiony wyraz twarzy. On przeczuwał, że niedługo znowu będzie musiał stawić mi czoła.