"NIESZCZĘSNY TEN KTO SPRÓBOWAŁ ZBURZYĆ NASZE MURY. NIECH GINIE W PŁOMIENIACH."

Pan Cierpienia przeszedł przez czarny próg, aby nieść chwałę swemu Władcy. To On przykazał mu, aby niósł rzeź wszystkim niewiernym. Kane jednak dał się podejść. Potwór z piekła rodem został sprowadzony na dno wskutek ataków marnych śmiertelników. Adam i Punk poczuli się Bogami. Mają teraz w głowie myśl, że są nieśmiertelni, a przeznaczenie ich nie dosięgnie. Wszyscy ludzie obawiają się prawdy, która boli jak nic innego. Wielka Czerwona Maszyna posłana na Ziemię dokończy swą przeraźliwą misję. Zło konieczne rozpoczęło się na Ziemi i wraz  z przyjściem Demona się zakończy. Philip nie chciał przestać napełniać swojego ego czystym zadowoleniem. Kreatura pełna nienawiści postanowiła działać. Gdy grzesznik wybił się z maty Kane przeturlał się w bok, a Punk trafił w ring.
Syn Szatana wyprostował swój tułów, a jego włosy opadały na maskę. Siedział tak przez kilka sekund. Powoli przekręcił swoją głowę w stronę Philipa, który patrzył w stronę Bestii. Syn Szatana oddychał głęboko i głośno. W oczach grzesznika nagle pojawiło się przerażenie, którego wcześniej nie było widać. Diabeł jest wszechmogący, bez litości będzie pastwił się nad swym wrogiem... Torturom nie będzie końca.

Śmiało mogłem nazwać się pogromcą ludzkich koszmarów. Przed tygodniem me nogi miały łamać się pod obciążeniem strachu, stało się jednak inaczej bowiem ciężkie łańcuchy zostały zerwane, a ciemna istota została pozbawiona żywotu. Próba wyeliminowania mojej osoby stała się najwidoczniej priorytetem każdej persony. W taki sposób pod moje stopy z otchłani wydobył się on - zesłannik samego Lucyfera. Istota poza ludzka okrywająca swoją twarz pod maską, zza której widać było jedynie oczy. Ślepia przebijające moje ciało na wylot. Skupiając swoją uwagę na jego twarzy dostrzegłem w nich krajobraz czeluści piekielnych. Takie było jego zadanie. Jego spojrzenie miało zabijać bez jakichkolwiek czynów, zatem mnie nie ruszyło ani trochę. Mało tego prasnąłem śmiechem prosto w twarz Demonowi. Odwaga jaka przeszywała moje ciało była nadzwyczajnie ogromna. Nie byłem jedynie zwykłym człowiekiem, wraz z upływem czasu stałem się nieśmiertelny. Zostałem najlepszy na świecie, który jest zamieszkany przez miliardy osób dlatego śmiało umiejscowiłem się na samym szczycie łańcucha pokarmowego odziany w szaty najwyższego - przeistoczyłem się w Boga! Najjaśniejszy Pan, który każdego dnia musiał zwalczać wysłanników szatana. Jeden z nich przystanął przed mną. Jego zimny oddech padał na moją klatkę piersiową, lecz nagle ni stąd, ni zowąd agresja w moim ciele osiągnęła apogeum tudzież wymierzyłem cios z niewyobrażalną mocą w twarz nemezis'a. Czas najemnika szatana powoli dobiegał końca. Bóg zesłał na ziemię kogoś potężniejszego od niego samego.

1.Gimmick - bardziej spodobało mi się jak to wszystko zostało opisane u Norberta. Przeistoczenie z Najlepszego na świecie w Boga. Pomysłowo i trochę ciekawiej niż to było u Ero, mimo, że on też pod tym względem się doskonale spisał.

2.Pomysł - Tutaj także bardzie spodobało mi się to co wymyślił Norbert, czyli zmiana Punka z Najlepszego na Swiecie do Boga. Ero fajnie przyrównałeś i nawet może bardziej pomysłowo Punka do Boga i tego, że jego śmierć nadejdzie...jednak jest ale. Akcja jaką opisujecie i przemyślenia dzieją się w tym samym momencie i zależnie od tego kto wygra (tak samo jak w KŁ) zostanie uwzględniony jeden scenariusz. A czytając twój OS mam wrażenie jakbyś nawiązywał do OSa Norberta tym przyrównaniem (pewnie przez to, że przeczytałeś najpierw przed pisaniem co napisał Norbert) - taki szczegół.

3.Odczucia - pod tym względem było równo, jednak lepiej się spisał Ero. Sporo epitetów jak w przypadku KŁ, pod tym względem post wypadł najlepiej, bardzo dobrze były widoczne odczucia Kane'a.

4.Publiczność - Punkt dla Ero, ponieważ w 2 zdaniach o niej napisał.

5.Językowy poziom - tutaj, może na pierwszy rzut oka wygrywa Ero, ale mi osobiście nie do końca siada takie pisanie. Według mnie słownictwo i zdania już zbyt mocno upiększone, przez co post traci na płynności. Norbertowi za to zdarzyło się popełnić w niektórych miejscach błąd interpunkcyjny czy zjedzona litera. Remis.

Wychodzi na remis, chociaż oceniając całościowo chyba trochę lepiej wypadł post Norberta. Punk może lecieć dalej, jednak to jeszcze nie koniec! Nie mogący się doczekać swojego czasu End, klepie w plecy Kane'a, który chcąc nie chcąc musi opuścić ring!

W ringu Aleister Black, co zrobi Punk?

Zamaskowany przybysz został w szybkim tempie obalony - tak jak z góry zakładałem. Moja dominacja była na tyle wielka, że zawodnik nie mógł nic zrobić i pod wpływem zaaplikowanego ciosu wpadł w narożnik. Jego partner momentalnie klepnął go w plecy i wleciał do środka kwadratowego pierścienia jak rażony piorunem. Czym prędzej począł podążać w moją stronę, aczkolwiek jego zamiary zostały momentalnie skreślone, gdyż przechwyciłem go w biegu i przerzuciłem nad swoim ciałem (Snap Scoop Powerslam). Moja energia powoli się wyczerpywała dlatego ekspresowo zmieniłem się ze swoim partnerem.

Długowłosy młodzian, będący na skraju ringu bacznie obserwował i ekscytował się wyczynami swojego Tag Team partnera, który po przejęciu tak zwanej "pałeczki", radził sobie niczego sobie. Adam co jakiś czas klaskał w dłonie, by zmotywować swojego sojusznika do wzmożonej pracy w ringu i rzecz jasna - świetnych popisów ringowych, by ród niewieści zasiadający na arenie był podekscytowany. Cole wyciągając swoją dłoń najdalej jak tylko mógł, dał sygnał swojemu partnerowi, by ten dokonał w końcu upragnionej w oczach młodziana zmiany, aby móc się tylko popisać w końcowej fazie boju. Młody atleta przeskoczył przez narożnik i zjawił się w okamgnieniu w samym centrum kwadratowego pierścienia, by dać sygnał swojemu rywalowi, że nie zamierza być statyczny. Adam z aroganckim uśmiechem szydził z rywala, po czym gdy ten zamierzał wykonać próbę podniesienia się, to Cole musiał być bezwzględny wobec niego. Młodzian uniósł nogę najwyżej jak tylko potrafił, by trafić podeszwą obuwia w jego szczękę, która jedynie zazgrzytała i chrupnęła w nieprzyzwoity sposób. (Superkick) To był sygnał do tego, aby powoli kończyć to, co rozpoczął Panama City Boy - proces destrukcji tych dwóch demonicznych maszyn, których celem jest unicestwienie nie tylko świata, ale i ludzi, którzy po nim kroczą... z podniesionym jak Adama Cole - czołem. Playboy z Panamy nie pozwolił swojemu rywalowi wylądować twarzą na deskach maty ringowej, bowiem złapał go, gdy ten leciał w kierunku wcześniej wspomnianej maty. Chwycił go silnym uchwytem, by jednym pociągnięciem ku górze, ustawić go w pionie. Adam niczym zwinny wąż boa oplótł talię oponenta, by chwilę później wynieść go i cisnąć w matę. (Florida Key) Pin na samym środku ringu musiał się powieść, tym bardziej, że CM Punk pilnował, by Kane nie dostał się do ringu.
1...
2...
...?

Raczej nie inaczej +12.

No to ja jeszcze poproszę o +24h, bo nie dam rady napisać postu do 4. (pewnie będę spał w tym czasie. ;> )

Do ringu wkroczyłem niepewnie, doszukując się spisku w zachowaniu pozostałej trójki. Mój partner celowo przeciągał moment wpuszczenia mnie do gry, natomiast natychmiastowo po meldunku w centrum kwadratowego pierścienia nadziałem się na kombinację przeciwnego zespołu. Dłonią przetarłem sklejoną potem brodę, następnie strzepując słone krople na matę. Wciąż starałem się połączyć ze sobą wątki, wietrząc sporą aferę. Czy tylko ta trójka jest w nią wplątana? A może sędzia również jest częścią zmowy?
- Wy także spiskujecie przeciw mnie, prawda!- wykrzyknąłem w kierunku publiki, obdarzając pierwsze rzędy loży srogim spojrzeniem. Straciłem przejrzystość umysłu, wszędzie dostrzegałem konspiracje, knucia i intrygi. Uciekł mi spokojny oddech, zacząłem nabierać hausty powietrza, jednak męczyłem się jeszcze bardziej. Lecz wtedy dotarł do mnie głos mojego mistrza.
- Jedyna droga do odkupienia, to ukaranie ich wszystkich. Cała federacja wplątana jest w tę intrygę. Musisz dotrzeć do nich wszystkich!- dopiero po usłyszeniu tych słów uspokoiłem się i spojrzałem w kierunku pyszałkowatego młodzieńca, który rwał się do bitki jak dziecko z ADHD. Przybrałem groźniejsze oblicze i zaprosiłem gestem oponenta do siebie. Tak jak podejrzewałem, czym prędzej skorzystał z inwitacji i próbował pokarać mnie kolejnym kopnięciem w głowę. Zdołałem jednak złapać jego nogę, zaś po chwili mocnym pchnięciem zmusiłem go do obrotu. Dzięki temu otworzyłem sobie drogę do tyłu jego głowy, którą po chwili naruszyłem swoim kolanem (Bicycle Knee Kick). Po tym pierwszy raz w ciągu walki przypiąłem oponenta.

200+26