Po zasłużonym odpoczynku zamieniłem się z Batistą. Pobiegłem i przeskoczyłem nad Brayem, żeby wyrzucić partnera z tej gry. Jeden łokieć załatwił sprawę z synem cukierkowego ojca. Podszedłem do Wyatta szybkim krokiem, ukleknąłem sie i  uderzyłem go w twarz serią pięści, co spowodowało dłuższy czas trwania zanim się ocknie. Przewróciłem go na odwrót i zacząłem go sypać serią elbow dropów na plecy. A niech ten prorok wyje z bólu. Złapałem go za włosy, a adwersarz był zmuszony wstać. Następnie chwyciłem go zaszyję i przekręcałem o 180 stopni z upadkiem na matę(neckbreaker). Obawiałem się ze strony "milionera", który może mi przeszkodzić w planach, ale tym się nie przejmowałem narazie. Razem powstaliśmy twarzą w twarz, to z niespodzianka zostawiłem moją prawą rękę na jego ramieniu wraz z prawą nogą uderzałem go do przodu prosto w matę(STO). To było na tyle, podbiłem piąteczkę z Batistą i to będzie jego czas na kontakt z publicznoscia.

Rytuał, który miał dziś zakończyć się niespodziewanie przybrał niewłaściwy tor. Każdy z wierzących obecnych na arenie powoli zaczynał powątpiewać, że coś może się nagle zmienić. Stwórca ciągle cierpi, a prowodyrem owego zajścia jest sam diabeł. "Pan Zła", który nadal obecny jest wewnątrz mistrza doskonale nim manipuluje odbierając wszystkim wokół nadzieje. Wszechmocny Bóg nie przystanie jednak na polecenie diabła.. Dobro zawsze zwycięża. Bóg miał wolne ręce. Jedną z nich wyprowadził potężny punch w nos "zwierza", który go oszołomił. Wykorzystał więc ową sytuację i uderzył go w nos raz jeszcze* tym razem obecni na arenie fani usłyszeli chrzęst kości! Batista złapał się za nos puszczając Zbawcę z uchwytu, który upadł zmęczony na matę. Wygląda na to, iż mistrz po dwóch potężnych uderzeniach ma złamany nos! Wszyscy wstali w tym momencie z miejsc...

*- Um. KO

Klepsydra przechyliła się.. Piasek, który zwiastował rychły koniec świata nagle zmienił swoje położenie. Mistrz uklęknął przed swym Panem ukazując swoje prawdziwe oblicze. Każdy kto widział jego życie spostrzegł, iż nie działa wbrew regułom. On również chce, by na świecie żyło się lepiej.. by dobro przejęło stery. Przez cały czas stara się przezwyciężyć bestie, które katują go od środka. Okada nie dał rady i poddał się złym działaniom sfer nieczystych. Batista jest silniejszy psychicznie za co należą się mu oklaski. Bóg stanął przed nim i zrobił kilka kroków w tył ustawiając się w narożniku. Rozłożył wówczas ręce w bok i powiedział takie słowa w stronę największego z wybrańców.

"Czas stanął w miejscu wybrańcze. Zbliżasz się do miejsca gdzie smutek cię nie dosięgnie.."

Przyszły brat Zbawcy podniósł się na nogi. Stwórca odmawiając pod nosem modlitwy wystartował, a gdy był już wystarczająco blisko celu wyprowadził dewastujący Big Boot. Mistrz upadł na matę po raz kolejny. Na jego twarzy dostrzec można lekki uśmiech. Na każdego bowiem przyjdzie czas ale tylko wybrani dostąpią zaszczytu w dniu śmierci przekroczyć bramy niebios. Batista będzie jednym z nich. Człowiek upadły odrodził się niczym feniks z popiołów. W kilkanaście sekund bowiem ukazał grzesznikom jak należy żyć, aby być w najcudowniejszym z miejsc.. Stwórca wiedział, iż należy kontynuować natarcie szybko, by bestie znów nie dały o sobie znać. Złapał więc prawą nogę wybrańca i wykonał Foot DDT uderzając nią o matę..

Łowy weszły w ostatnią fazę… samotny łowca już za chwilę pożre parszywą gadzinę, chowającą się za maską Boga. Szopka, którą odgrywa, aby przedłużyć swój żywot o kolejne sekundy, nie robiła na mnie żadnego wrażenia. Liczył się tylko głód i chęć zasmakowania świeżego mięska. To właśnie wilczy apetyt zagłuszył moralne bodźce oraz odebrał zdolność trzeźwego myślenia. Amok, w który pchnął mnie sam Bray Wyatt, tylko dolał oliwy do ognia. Nędzna próba ocalenia skóry zesłała na niego jedynie kłopoty. Zaczerwieniony po silnym ciosie nos wciąż pulsował, lecz to właśnie ból pozwolił mi zaabsorbować nowe siły! Publika wstała z miejsc. Żaden fan na arenie nie oszczędzał gardła, aby mnie dopingować. Pragnęli końca batalii tak samo jak. Jeżeli miałbym się cofnąć to tylko po to, żeby wziąć rozbieg! Spojrzenie w twarz ofiary tylko pobudziło zmysły, testosteron uderzył do głowy i głośno krzyczał żądając ataku! W momencie, kiedy usłyszałem „Go Batista” nie było już odwrotu. Ruszyłem na oponenta, niczym rozsierdzony nosorożec, a gdy go dopadłem miałem ochotę rozerwać go na strzępy. Opętany rządzą zemsty za perfidny atak z zaskoczenia, wyprowadziłem potężne uderzenie z pięści w brzuch, po czym kolejne w szczękę, aż wreszcie zasypałem go nieprzerwanym gradem zabójczych punchy. Bezbronny Pasterz cofnął się do narożnika, gdzie nawet arbiter obawiał się stać na straży reguł i przerwać me natarcie. Byliśmy w dżungli, mógł przetrwać tylko najsilniejszy i tylko ja miałem prawo utrzymać się na szczycie łańcucha pokarmowego! Właśnie wtedy postanowiłem wyszarpać kolejny kawał cielska adwersarza.  „Go to catch flies… in your mouth!”- wykrzyknąłem prosto w facjatę, a zgromadzone audytorium wybuchło ogromnym cheer’em! Słowa tym bardziej zabolały rywala, iż sprawnie wyniosłem go na bark i po krótkim rozbiegu wykonałem Front Powerslam na samym środku „kwadratowej konstrukcji”. Z dumą popatrzyłem na truchło rannej ofiary, a ślinka sama pociekła z ust. Na samą myśl o zbliżającej się uczcie w żyłach pojawiała się kolejna porcja adrenaliny, pchającej mnie do działania. Nakręcony pozytywną energią spływającą z trybun podszedłem do przeciwnika, przeskakując z nogi na nogę. Z szerokim uśmiechem wyciągnąłem ramiona na boki, a kciuki skierowałem w dół… koniec zbliżał się wielkimi krokami. Transparent z napisem „Batista Unleashed” przypomniał mi, w jaki sposób wysłałem Luke’a Harpera do szpitala- teraz jego Przewodnik skończy tak samo… i nikt mu nie pomoże! Głowa Wyatta jeszcze raz znalazła się pomiędzy moimi nogami, a już za chwilę trzymałem go na swoich barkach. Publika nie posiadała się z radości, gdy ciało brodacza zostało wgniecione w deski! (Batista Bomb) Reszta była już tylko formalnością. Dziko rzuciłem się do przypięcia, aby nie stracić doskonałej okazji na zakończenie polowania. Nadszedł czas na zaspokojenie łaknienia!

Ilość słów: 423