Goldust rozpoczyna swoją przeprowadzkę. Łapie pobliską skórzaną torbę Addidasa i po kolej pakuje rożne przyrządy, które dzień w dzień służyły mu w tej organizacji, wszystkie czynności wykonuje z ogromnym kłuciem w sercu. Pewien etap jego życia się zakończy, pora zacząć nowy rozdział. ALe gdzie? Co ja będę robił - Te wszystkie myśli mieszają mu się w głowie, aż do momentu w którym to w skromne progi szatni zawitał sam Generalny Manager. Złapał Mistrza za rami i mocnym szarpnięciem odwrócił go sobie w twarz. Goldust odruchowo przybrał gardę, lecz widząc czerwoną jak burak twarz Johna natychmiast ją opuścił i od razu przerwał mu to co chciał powiedzieć.:

- Nie musisz nic mówić, nie zmienię zdania.
- Musisz je zmienić. Nie możesz mnie zostawić na lodzie, nie możesz sobie tak po prostu wyjść. Świetnie pożegnałeś się z publiką, zaraz będziesz żegnał się z ludźmi, ale najzwyczajniej nie masz prawa tego robić i ja Ci nie pozwolę.
- Zatrzymasz mnie? - Z ust Goldusta wybił lekki śmiech.
- Może nie ja to zrobię, a papiery, które podpisałeś. Ogromna kara czeka za zerwanie kontraktu z twojej strony.
- Kontrakt kończy mi się za niespełna dwa tygodnie, a wiec tyle jeszcze mogę wytrzymać.
- Do tego czasu jeszcze mocniej Ci skopiemy dupsko.
- Mam to tratować jako groźbę?
- Tak znaczy Nie. Masz zostać i koniec.
- Nie, nie zostanę, nie dziś i już nie wrócę tutaj nigdy więcej. Radziłbym wysłać go na badania.
- Kogo?
- Mistrza WWE. W zeszłym tygodniu prawie mnie zabił, a wiesz co mnie najbardziej bolało? Że nikt go nie zatrzymał.
- Nie uważasz, że musisz mu się odgryźć? - GM zaczyna gierki.
- Nie. Odchodzę. Koniec kropka.
- NIE! - John uderza pięścią w szawke, lekko wyginając ją do środka. - Słuchaj, co byś chciał? Musisz zostać.
- Nie muszę. Nic nie chce. O! Już wiem. Nie chcę słyszeć twojego ochrypniętego głosu.
- I wtedy zostaniesz?
- Nie.
Chwila milczenia...
- Wiesz, że oni przychodzą tu głównie z twojego powodu - Słychać publikę. Sam Johny udaje robiąc słodkie oczka, lecz mu to nie wychodzi.
Goldust nie odzywając się dalej się pakuje.
- Chyba nie chcesz zaprzeczyć swoim słowom i pokazać im jakim jesteś tchórzem... że się poddałeś.
Goldust dynamicznie odwraca się i łapie go za krawat.
-Wygrałeś. Ale on ma mnie przeprosić, za to co mi zrobił. Publicznie. Dzisiaj. Na ringu.
- Oczywiście, że Ci to załatwię. Witaj z powrotem - Diaboliczny śmiech.
Golduust siada na ławce i łapie się za głowę.