Po krótkim przerywniku przenosimy się z powrotem na ring. Właśnie tutaj, w tym momencie miała odbyć się ceremonia podpisania kontraktu na walkę o najważniejszy tytuł w federacji McMahona, a nawet na całym świecie. Wystrój ringu był adekwatny do prestiżu nadchodzącej wielkimi krokami walki. Czerwone płótno okalało powierzchnię kwadratowego pierścienia, a po środku niego stał stół, na którym leżały przyszykowane kartki papieru.

JoJo Offerman: Ladies and gentlemen, please welcome, the number one contender for WWE Championship, "Switchblade" Jay White!



Po tej szumnej zapowiedzi, na całej hali zgasło światło. Po chwili rozległ się dźwięk ostrza jeżdżącego po blacie, przeplatany z pojedynczymi nutami pianina. Kilkanaście sekund później charakterystyczne intro ustało, a wraz z tym ponownie zapaliło się światło. Nagle rozbrzmiała melodia agresywnej perkusji, oraz złowrogiego gitarowego riffu, przypominający raczej muzykę ze starej szkoły filmów grozy. Chwilę po tym, na rampie pojawił się nie kto inny, jak Jay White ubrany w skórzaną kurtkę i czarny t-shirt. Co najistotniejsze, jego klatkę piersiową przyozdabiał zawieszony na szyi naszyjnik w kształcie sztyletu, z którym nigdy się nie rozstawał.



Switchblade w towarzystwie buczenia rozpoczął swój marsz w kierunku ringu, na jego twarzy widocznie było zadowolenie. Stawiając luzackie kroki, co jakiś czas symbolicznie wskazywał na swoje biodra, podkreślając, gdzie za kilka dni spocznie mistrzostwo. Będąc już wewnątrz ringu, rozejrzał się dookoła i wdrapał się narożnik, ponownie drocząc się z kibicami. Po tej czynności, pretendent rozsiadł się wygodnie w fotelu, chwycił leżący na stole mikrofon, założył nogę na nogę, po czym przemówił.

Cóż... O ile dobrze trafiłem, to właśnie tutaj podpiszę świstek, który za kilka dni uczyni mnie waszym championem. Nie rozumiem tylko jednej rzeczy, dlaczego na mnie buczycie. Czyżbym nie pasował wam jako idealny kandydat na to miano? Ach, rozumiem. Wolicie zamiast tego oglądać zataczającego się mistrza i słuchać jego bełkotu o kowbojskim gównie, tak? Nie rozumiem, jak możecie to kupować. Ludzie w Ameryce naprawdę nie mają zbytnio wyrafinowanego gustu. No dalej Page, zapraszam cię do ringu. Uczcijmy razem twoje ostatnie dni panowania przy szklance brandy, ponieważ w niedzielę zabiorę ci ten pas. Mam nadzieję, że mój serdeczny kolega Johnny Mundo również czym prędzej przyłączy się do tej celebracji.

Jay odłożył mikrofon na miejsce, a po chwili rozbrzmiała muzyka jednego z wywołanych wcześniej oponentów