Strony: 1
Wątek Zamknięty
Singles Match:
Crazy Steve vs. Jimmy Havoc
Sędziowie pomocniczy: Stif & Sedol
Sędzia główny: Rafi
Ostatnio edytowany przez Ryse (2019-01-22 09:42:31)
Byli zawodnicy
Jeff Hardy
Streak:
11-1-8
Achievements
1x US Champion(22.07.2018- 16.09.2018)
As Willow:
2-0-1
Offline
Offline
Gong
Kto ładniej na 350 słów
... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ...
Chris Jericho KP
... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ...
Piszę po nocach...
Czasem bez skreśleń jak Mozart...
Widzę to w oczach tubylców z okolicznych moczar...
Mówią mi "Nie odkładaj pióra, bo rap akurat potrzebuje tych, co przetną grubą sieć jak tarantula, bo...
"Dać Ci mikrofon to jak zlecić coś komuś..."
Zawsze miałem świętych ziomów- byli jak "Święci z Bostonu"!
Czasem pomogłem coś komuś innym razem ktoś pomógł...
I tak wdzięczność do zgonu trochę jak w GhostDog'u...
Są znowu...! Kipi atrament, a rapy ukochane są dla nas koranem...
Skończę to jak Mahomet ranem, tematy same płyną wszechoceanem...
Skuma to Do 3% Amen! 3W Fokus...!
... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ...
Offline
Arenę przeszył jazgotliwy dźwięk gongu rozpoczynający pojedynek. Oto przede mną moja pierwsza walka, na którą czekałem z niecierpliwością od bardzo długiego czasu. Naprzeciw mnie stanie dzisiaj człowiek, który nie jest dla mnie większym wyzwaniem. Wymalowany cymbał udający pacjenta szpitala psychiatrycznego to coś co nie robi na mnie żadnego wrażenia. Zmagałem się z takimi niejednokrotnie i ujarzmienie ich popierdolonych zapędów to bułka z masłem. Rozpoczął się pojedynek, a więc trzeba brać się do pracy. Szybko Cię skończę daremny pajacu. - powiedziałem do swojego dzisiejszego rywala patrząc mu prosto w oczy i obserwując każdy jego ruch. Chwilowy brak gardy u Steve'a spowodował, że ruszyłem z impetem na niego częstując go kilkoma solidnymi punchami. Delikatnie zamroczony próbował się jeszcze obronić, ale szybko sprowadziłem jego plany tam gdzie ich miejsce. Energicznym ruchem odskoczyłem od rywala, by następnie wyskoczyć w górę odbijając się od jego ciała i posłać solidne Enzuigiri prosto w jego policzek. Słysząc dźwięk uderzanego buta o twarz uśmiechnąłem się i stojąc na środku ringu rozłożyłem ręce, by celebrować swoje osiągnięcie. Moją chwilę euforii okrutnie przerwał Steve łapiąc mnie w pasie i przerzucając nad głową za pomocą German Suplex. Złapałem się za głowę czując potężny impet upadku na swojej potylicy. Nie mogę pozwolić, by ten pajac przejął nade mną kontrolę. Doczołgałem się do lin i zacząłem podnosić swoje obolałe ciało do pionu. Mój przeciwnik skutecznie starał się utrudnić mi jakąkolwiek interakcję z nim i karał moje plecy bolesnymi punchami. Mój spryt i chęć zwycięstwa była jednak silniejsza. Potrzebowałem tego zwycięstwa, by udowodnić sobie ile jestem wart. Odepchnąłem rywala od siebie i w momencie, gdy miałem już wolną przestrzeń między nami zwieńczyłem to Superkickiem, który wylądował prosto na jego szczęce. Po udanej interwencji ryknąłem w stronę publiczności, by dodać sobie jeszcze więcej pewności siebie. Poczułem przypływ adrenaliny, która zadziałała jak narkotyk. Dodatkowe zapasy energii postanowiłem spożytkować podnosząc mojego oponenta i wsadzając jego głowę między nogi, by następnie wynieść bo w górę i z impetem rzucić na drewniane ringowe deski. (Powerbomb)
Macie coś jeszcze do powiedzenia, bando buraków?! - wykrzyczałem w stronę gawiedzi, która wysyłała w moim kierunku nieprzychylne i obraźliwe okrzyki.
346/350
Offline
Wygrałeś daj jakiś booking krótko.
... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ...
Chris Jericho KP
... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ...
Piszę po nocach...
Czasem bez skreśleń jak Mozart...
Widzę to w oczach tubylców z okolicznych moczar...
Mówią mi "Nie odkładaj pióra, bo rap akurat potrzebuje tych, co przetną grubą sieć jak tarantula, bo...
"Dać Ci mikrofon to jak zlecić coś komuś..."
Zawsze miałem świętych ziomów- byli jak "Święci z Bostonu"!
Czasem pomogłem coś komuś innym razem ktoś pomógł...
I tak wdzięczność do zgonu trochę jak w GhostDog'u...
Są znowu...! Kipi atrament, a rapy ukochane są dla nas koranem...
Skończę to jak Mahomet ranem, tematy same płyną wszechoceanem...
Skuma to Do 3% Amen! 3W Fokus...!
... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ...
Offline
Walka układała się po mojej myśli. Steve na deskach po dewastującym powerbombie, więc czas przypieczętować zwycięstwo dokładając jeszcze kilka dań na świąteczny stół. Nie zwlekając zbyt długo złapałem w garść włosy mojego oponenta i podniosłem go do pozycji pionowej. Następnie wyniosłem go do pozycji scoop slamu, by za chwilę zamaszystym ruchem przerzucić go na plecy i wbić jego ciało ponownie w matę. (Go Home Driver) Wygranie tej walki to była już czysta formalność. Steve nie mógł nawet samodzielnie wstać, więc ponownie mu w tym pomogłem. Wsunąłem swoją głowę między jego nogi, po czym wyniosłem go za plecy głową skierowaną w stronę drewnianej maty, by następnie upuścić go na nią z całym impetem. Cradled back-to-belly Piledriver zaaplikowany, więc to koniec. Sędzia szybko odliczył do trzech, by zakończyć pojedynek i ogłosić mnie jego zwycięzcą. Uniosłem ręce w geście victorii oznajmiając wszystkim zgromadzonym w arenie, że widzą przed sobą nowego mistrza.
Offline
Wątek Zamknięty
Strony: 1