Jestem. Jutro edytyję.

Kolejny raz do ringu zawitała personifikacja zniszczenia. Tak, tą właśnie personifikacją był on - Rezar, bestia z Albanii. Ten właśnie potwór nie miał zamiaru przebierać w środkach, czy metodach, aby zniszczyć swego oponenta. Zabrzmi to płytko, lecz za jego poczynaniami nie stało nic, prócz pierwotnej potrzeby niszczenia.
Tak oto na przeciw siebie stanęły dwie potęgi - jedna mroczna, mająca jakieś osiągi i druga - przebijająca się przez roster jedynie brutalną siła. Obydwaj stali po przekątnych stronach ringu gotowi do zwarcia bez żadnych zahamowań, czy okazywania litości. To oto na znak gongu poszli! Dwaj niszczyciele zwarli się w klinczy zasypując swoje głowy falą ciosów. Nie było jasnym, który z nich zyska przewagę - obracali się raz w jedną, raz w drugą stronę nie przestając okładać się ciosami. W końcu jednak większą determinacją wykazał się Albańczyk i to on wtrącił rywala w narożnik, gdzie wymierzył mu kilka ciosów w okolice tułowia, przy kolejnym ciosie jednak jego pięść uderzyła w próżnie, a rywal wymykając się pod jego ręką przedostał się na tyły Rezara. Aleister nie miał zamiaru tracić czasu - odwrócił przeciwnika przodem do siebie, a następnie zadał serię kopnięć w brzuch Albańczyka. On również nie przebierał w środkach swojej agresji - dla obydwu z nich liczyło się jedynie zwycięstwo bez względu na koszty. W końcu Holender postanowił pójść o krok dalej - staną na środkowej linie, aby móc zadawać ciosy od góry. Pierwszy cios trafi, drugi i trzeci tak samo. Przy czwartym jednak już nie było tak kolorowo, Reraz zareagował - złapał w swe łapska szyję rywala i idąc z nim kilka kroków do wnętrza ringu cisnął nim na matę Two-Hand Chokeslam. Ten cios nie mógł oczywiście wyrządzić zbyt dużej krzywdy rywalowi. Aleister zerwał się z maty, lecz od razu nadział się na Back Elbow, po którym zgiął się w pół. To starczyło, aby Rezar złapał go za szyję i wepchnął w narożnik, gdzie rywal wbił się barkiem w metalowy słupek. Będący w takiej pozycji rywal nie mógł skończyć dobrze - łapiąc w pasie zamroczonego rywala, Rezar posłał go za siebie solidnym German Suplexem. Jednak nie! Alesiter wylądował na nogach i tylko czekał, aż Albanian Psycho się podniesie. Gdy tylko Rezar stanął do pionu, Black przypuścił na niego szturm, lecz natknął się na Lariat, który szybko uspokoił zapędy opętanego Holendra. Tu też - ten bardziej - zły nie zamierzał się zatrzymywać. Umieścił rywala w narożniku i wbił się w niego przy pomocy Corner Lariatem, po którym trzymając rywala za głowę zrobił kilka kroków w tył, aby wykonać DDT. Odwrócił jego ciało na plecy, postawił na nim stopę i liczył na odliczanie sędziego, które skończyło się przy pierwszym klepnięciu arbitra o matę. To rozwścieczyło niszczyciela, złapał on rywala za głowę i siła doprowadził do pionu, aby zadać mu serię ciosów na szczękę Multiple Jabs, po którym dołożył Irish Whip w kierunku lin, po czym wykonał w wracającym zawodniku Running Big Boot. To miał być już koniec - doprowadził rywala do pionu wykrzykując w międzyczasie jakieś dziwne albańskie słowa mówiące o jego potędze - albo wymieniał składniki na kebaba, kto go wie (?) - przełożył rękę rywala między jego nogami i wrzucił sobie na plecy. Teraz musiał nastąpić koniec. Pumphandle Death Valley Driver został wykonany, rywal przypięty, a liczenie zakończone przy trzech. Koniec.