Wchodzę. Będzie edit

Zaczynamy walkę.

Z powodu pierwszego starcia w karcie nie będziemy kombinować ze specjalnym umiejscowieniem czasowym, więc opisujecie sam początek walki.

Max. 500 słów, powodzenia.

Religia? Johnny Mundo nie uznaje takiego słowa, ten człowiek wierzy tylko w jedno - w Mundo. Wiara w tylko i wyłącznie siebie cechuje wybitnych wojowników, którzy wiedzą, że tylko swoimi umiejętnościami mogą osiągnąć wyznaczone cele, niewątpliwie takim zawodnikiem był John. Zdawał on sobie sprawę z tego, że stając oko w oko z przeciwnikiem liczą się tylko te dwie osoby, nikt inny, żadna pomoc nie przyjdzie z góry... W takiej sytuacji można liczyć tylko na swój talent i swoje zdolności. Sam Johnny wachlarz tych uzdolnień posiadał wręcz ogromny. Takie poglądy prezentował Morrison, co było zupełnym przeciwieństwem jego rywala, który niemal uważał, że jego ruchy kierowane są przez Boga i tylko dzięki jego pomocy znajduje się w tym miejscu, dzierżąc najważniejsze mistrzostwo WWE. Książe Parkouru zbyt lekceważąco podszedł do opponenta mając go za obłąkanego dziwaka, tymczasem William Eaver naprawdę potrafi się bić. Nonszalanacko wyprowadzony cios pięścią ze strony Mundo został zablokowany, a następnie odwzajemniony. Mundo odsunął się kilka kroków wstecz, aby osiągnąć bezpieczną odległość i ruszył na nieprzyjaciela z zamiarem klinczu. Pastor zaś błyskawicznie przechwycił wystawioną rękę przechodząc do arm dragu. Miłosierny Mistrz puścił, jednak wykręconą rękę Mundo, jakby zachęcając go do kolejnego ataku. Próba wysokiego kopnięcia również zakończyła się unikiem "Blessed in the World". Wściekły Johnny zdawał się już nie panować nad sobą i rzucił się z łapskami na rywala, prawie udało mu się pociągnąć za włosy "Nowego Jezusa", jednak ten ostudził jego zamiary gut kick'iem. Eaver przy każdej akcji był krok przed Mundo, kontrolując jego poczynania. Łapska, które chwilę temu dotykały jego długich włosów zostały wykręcone, tak by nadało się zaaplikować Straight Jacket Neckbreaker. Johnny wciąż nie chciał dopuścić do siebie myśli że zlekceważył przeciwnika, przecież jest uosobieniem świetności oraz ideałem piękna dla wielu kobiet na całym świecie. To o nich myślał szybko podnosząc się z maty, dla nich musiał udowodnić swoją wyższość nad rywalem, jednak te myśli chyba zbyt gwałtownie wkroczyły na płaszczyznę łóżkową, gdyż utrata koncentracji poskutkowała otrzymaniem Running European Uppercut. Mundo został wciśnięty w narożnik trzymając się za twarz. Publiczność coraz głośniej dopingowała działania Pastora, nawet kobieca część widowni zdawała się być zasmucona nieporadnością ich idola. Uparty Mayor of Slamtown nie zamierzał jednak odpuszczać. Zapewne w myślach powtarzał sobie jak mantrę, że zrobi wszystko co koniecznie by pokonać mistrza WWE. Na nic się to zdało, gdyż William Eaver był przygotowany na kolejny wściekły atak Morissona i zatrzymał go za pomocą T-Bone Suplex. Samozwańczy Szaman Seksu wyślizgnął się z ringu. To był moment, w którym Johnny musiał jeszcze raz przemyśleć swoją taktykę, poszukać jakiegoś sposobu by zatrzymać mocarnego WWE championa. Niedowierzanie przerodziło się w świadomość, iż Pastora lekceważyć nie można, gdyż jest naprawdę dobrym wrestlerem. Nie był jednak nie do zatrzymania, "Guru of the Greatness" jest najdoskonalszym zawodnikiem na świecie i musiał mieć jakiś plan w zanadrzu. Arbiter kończył liczyć, gdy Mundo powrócił do kwadratowego pierścienia, a następnie uklęknął na kolana przed "The Saviorem". "Ja już uwierzyłem! Wierzę w Boga!" krzyczał klęcząc przed Pastorem Johnny. Czy on postradał zmysły? A może faktycznie się poddał? Tyle prób przejęcia kontroli nad pojedynkiem zakończyło się fiaskiem, że Amerykanin mógł postanowić odpuścić. Gdy "The Prophet" nachylił się nad pochylonym w celu udzielenia błogosławieństwa Mundo zaatakował go za pomocą finger in the eye

500 + 30

Nekro - niezły post, ale do perfekcyjności brakuje. Ostatnio jesteś przez wszystkich bardzo chwalony i ja również nie odejmuję Ci kunsztu ani umiejętności, ale sam pewnie zdajesz sobie z tego sprawę, że pisałeś tą postacią o wiele lepsze posty. Ten był taki trochę bezbarwny. Oczywiście językowo było super, gimmick oddany świetnie, dobry opis walki, ale tego się powinno od Ciebie wymagać skoro dzierżysz najważniejszy tytuł. Co mi przeszkadzało? Ja osobiście, jako czytelnik musiałem się w niektórych momentach opisu walki zatrzymywać. Nie wiem jak inni, bo to jest różnie dlatego nie uważam tego za jakiś duży minus. Ale na przykład coś takiego: "Spojrzałem na niego z uznaniem i spojrzałem wymownie (...)" to już wygląda dość słabo. Nie podobał mi się również tekst "Wyspowiadaj się" - brzmi trochę sztywno, ale to może być jedynie moje odczucie. Na plus był opis wcześniejszych ważnych wydarzeń, w których Pastor brał udział - to zawsze dodaje świeżości do kł.

Ittam - to tak na początek wytknę, żeby nie zapomnieć - "ten człowiek wierzy tylko w jedno - w Mundo", czyli Twój zawodnik jest rodzaju nijakiego? xD No i muszę napisać, że też nieźle sobie poradziłeś, ale również do ideału daleko. Gdzieś tak od początku do środka tekstu wystąpiła dość duża ilość powtórzeń w porównaniu z ilości słów. Przez to język trochę kuleje w tym poście. Poza tym to gimmick był super ukazany, walka opisana prawidłowo, ciekawe rozwiązanie z klęknięciem przed przeciwnikiem. Niestety zabrakło mi jakiegokolwiek odniesienia się do Okady, najbliższego PPV. Przecież JoMo będzie walczył o tytuł US, a Ty to pominąłeś - szkoda.

Ja oddaję swój głos na Nekro. Zatem mamy 1:1.

<Będzie krótko bo PPV już za pasem, a to nie moja wina, że walka została zasędziowana po 4 dniach od napisania Kto Ładniej>

Walka toczyła się już dobrych kilka chwil. Mundo wykorzystując swoje sztuczki sprytnym sposobem zyskał sobie kontrolę i przez parę minut pastwił się nad rywalem. Potem, jednak to Pastor ponownie objął kontrolę nad pojedynkiem udowadniając, że jest prawdziwym i jedynym "Blessed in the World". Johnny Mundo padł na matę po otrzymaniu Popish Hammera. Wydawało się, że to już koniec William podniósł swojego opponenta do pionu, aby dokończyć dzieło i zwieńczyć nawrócenie grzesznika finisherem, jednak łapiący tlen Shaman of Sexy obronił się wyprowadzając Roundhouse Kick. Obaj nieprzyjaciele padli nieprzytomnie na matę. Po upływie mniej więcej minuty obaj rywale zaczęli się podnosić. Pastor, jednak był szybszy, dopadł Johnnego zasypując serią rozmaitych uderzeń. Ciosy i kopnięcia stopniowo ogłuszały Mundo aż w końcu ten był na tyle zamroczony, że dał sobie wykonać The Baptism. Nakręcony Eaver udał się do narożnika szykując się do wykonania Clothesline from Heaven. Mundo, jednak spodziewał się tego, jego parkourowe umiejętności pozwoliły mu wykonać zgrabny unik, jednocześnie powalając przy tym opponenta za pomocą schoolboy pin'u. Ku zaskoczeniu wszystkich sędzia doliczył do 3! Mundo szybko czmychnął z ringu nie chcąc się narażać zdenerwowanemu mistrzowi