Zgromadzeni na arenie fani z niecierpliwością wyczekiwali na kolejne wydarzenia, a ich czekanie przerwało pojawienie się na ogromnym ekranie obrazu z zaplecza. Wizja przedstawiała wnętrze szatni, zaś tuż przed obiektywem stał zawodnik, jednak odwrócony był on plecami do kamerzysty, przez co początkowo nikt nie wiedział kim on był. Ci bardziej spostrzegawczy dosyć szybko dostrzegli leżący obok mistrzowski pas i wyprowadzili wszystkich z niewiedzy. Jegomość o długich, blond włosach wyprostował się, chwycił mistrzowski pas, ułożył go osobie na ramieniu i odwrócił się, biorąc przy tym głęboki wdech. Kenny Omega, główny mistrz federacji rozejrzał się po wnętrzu szatni i miał już zamiar ruszyć z miejsca, jednak gdy tylko spojrzał w bok, zastygł w miejscu z niepewną miną. Kamerzysta postanowił ukazać to, co wywołało taką reakcję mistrza i już po chwili cała arena zaczęła bić brawo, gdyż przed obiektywem stanął Pastor William Eaver. Szeroki, szczery uśmiech nie schodził z jego ust w momencie, w którym zaczął zbliżać się do swojego partnera w walce zespołowej.
P: Witaj, bracie.- rzucił krótko, kiwając przy tym delikatnie głową. Cała arena w tym momencie skandowała naprzemiennie imiona obu ulubieńców, okazując tym samym niezwykłą radość spowodowaną tym spotkaniem. Zdziwiony Omega spoglądał na niego z niedowierzaniem, jakby nie rozumiejąc postawy Brytyjczyka.
P: Słyszałem, że staniemy dzisiaj ramię w ramię, walcząc z dwójką ludzi niezwykle podatnych na działanie szatana. Nie wiem, czy masz doświadczenie w takich przypadkach, ale pozwól, że to ja będę prowadził.
K: Ale...- Kenny starał się coś wtrącić, jednak Pastor jakby nie zauważył nawet tej próby i dalej ciągnął swój wywód.
P: Mierzyłem się już z Owensem, ty masz doświadczenie w walce przeciwko Jericho, więc powinniśmy dać radę. Wierzę w to. I ty też powinieneś uwierzyć. Bóg jest z nami, bracie, i nie pozwoli nam przegrać przeciwko tym grzesznikom. Musimy tylko zrobić to po mojemu. Amen.- dodał jeszcze Eaver i obrócił się na pięcie, zostawiając skonsternowanego Omegę samego. Mistrz WWE dalej stał z otwartymi oczami, obserwując odchodzącego Williama. Na koniec, z jego ust można było tylko usłyszeć jedno słowo- "Ale...".