Ogłoszenie




#1 2018-05-17 16:56:47

 Haris

Villain number one

54662278
Skąd: Las Vegas
Zarejestrowany: 2015-05-03
Posty: 1964
Punktów :   10 

~ Wywiad na zapleczu: Tomasso Ciampa /w. Shane McMahon ~

~ Wywiad na zapleczu: Tomasso Ciampa /w. Shane McMahon ~


03.05.2015 - 09.07.2020
Nie osiągnąłem nic

Offline

 

#2 2018-05-24 08:47:05

 #Rafincognito.

https://i.imgur.com/o3Fpi5Q.png

1759699
Skąd: Masz tą moc?
Zarejestrowany: 2011-10-23
Posty: 4225
Punktów :   221 
WWW

Re: ~ Wywiad na zapleczu: Tomasso Ciampa /w. Shane McMahon ~

Starzy ludzie zwykli twierdzić iż nie należy oceniać książki po okładce, gdyż najprostsza okładka może skrywać w sobie ukryty skarb. Wszystkie stereotypy łamała tygodniówka “Raw” spod szyldu “WWE”. Przedstawienie kreowane ręką mistrza, którego czujne oko prześwietliło każdy zakamarek, dokładnie dopieszczając, nawet najmniejszy szczegół. Pozwoliło to stworzyć arcydzieło, taką właśnie perłą była czerwona gala. Początki zawsze bywają trudne, większość zawodników zawsze stara się pokazać z jak najlepszej strony, wewnętrzny płomień podżega wówczas do działania, a emocje sięgają zenitu. Dzisiejsze widowisko miało szczególny kształt, ustalone pojedynki o miano pretendenta do najważniejszego tytułu federacji zawsze budziły spore obawy, stres oraz niepokój. W sercu każdego sportowca w tej dziedzinie jest marzenie by kiedyś dostać w ręce to złoto, przez większość uważane za największe osiągnięcie w życiu. Droga po schodach, zazwyczaj jest metaforą, trudu fizycznego oraz psychicznego włożonego w walce o własne marzenia, tak samo było podczas walki o taki prestiż. Nerwy, by zaprezentować się jak najlepiej targały każdym zgromadzonym na zapleczu zawodnikiem, jednak oparty o marmurową scenerię był jeden wyróżniający się osobnik. Nie widać byłoby nim w jakikolwiek sposób kierowały emocje, był skupiony na dokładnym celu, jaki obrał sobie w drodzę do miejsca, w którym się znajduje. Ubrany w czarną bluzę z kapturem, w ręku trzymał swą skórzaną kurtkę, z haftowanym napisem “Ciampa” na kołnierzu. Wydawało się że w ogóle nie interesuje go ta cała pogoń, zakłopotanie czy też chęć pokazania jak to się nie jest dobry. On to wiedział. Wiedział iż jest cholernie dobry, nie potrzebował również szansy, zbyt wiele razy oczekiwał jej od ludzi, którzy prędzej czy później okazywali się zwykłymi nieudacznikami. Tym razem to Tommaso był wilkiem, podczas spotkania z nim zapał przeciwników gasł bezpowrotnie. Wyglądało to jakby Ciampa karmił się nagłym strachem, który paraliżował jego rywali. Takim kimś chciał być, taką wersją lepszą wersją siebie się stał. Patrząc na tych wszystkich zabieganych ludzi, nawet nie zauważył gdy podeszła do niego zgrabna brunetka, jak zdążył przeczytać na plakietce widniało imię Cathy Kelly była to osoba odpowiedzialna za wywiady z gwiazdami na zapleczu.

-Nazywam się Cathy Ke… - próbowała wypowiedzieć swe imię reporterka, wówczas zawodnik wyciągnął w jej stronę rękę i gestem zasugerował jej, aby się po prostu zamknęła. Zbliżył się do niej, przez chwilę patrzył na nią bez słowa wciąż z kamienną twarzą, wyrwał jej mikrofon z ręki. On tu jest panem, to on jest najlepszy, a w krótce jego imię będzie widniało na każdym billboardzie, plakacie, czy reklamie.

-Wiem kim jesteś, co próbujesz osiągnąć oraz to jaki jest twój zamierzony cel, znałem takich jak ty. Starasz się wyciągnąć, wchodzący w tyłki każdemu, by tylko móc w jakikolwiek sposób podbudować swoją pozycję. I wiesz co? Tych ludzi z nami nie ma, zatracili się w pogoni za sprawieniem by, ktokolwiek na nich spojrzał, byli gotowi na poniżenia, tracą kawałek po kawałku szacunek do samych siebie. Myślisz czemu nie biegam jak reszta tych frajerów pokazując jacy to dobrzy oni nie są? Pomyśl czy komuś takiemu jak ja jest to potrzebne? Zamierzam być najgroźniejszym skurwysynem jaki kiedykolwiek wszedł do tego ringu, swoją postawą będę powodował strach. To nie będą zwykłe walki do jakich jesteś przyzwyczajona, będzie to masakra, będę katem czerpiącym ubaw z tortur jakie zamierzam zgotować swoim rywalom! Będę… - w tym momencie głos Tommaso nagle zastygł, zwrócił on uwagę na obecność czyjeś dłoni na swoim ramieniu. Przymykając oczy, delikatnie przygryzł zębami dolną wargę, starając się opanować swoje nerwy. Spojrzał na kończynę leżącą na jego barku i powoli zaciskając dłoń w pięść, miał zamiar przyłożyć nieproszonemu gościowi w twarz. Gdy okazało się jednak że należy ona do komisarza Raw Shane’a McMahona. Ten spojrzał tylko na zdenerwowanego Ciampę i klepiąc po plecach zaprosił do swojego biura na rozmowę.

Biuro samego komisarza było na swój sposób skromnie umeblowane, krwista-czerwień malowała ściany, skórzana kanapa, jakiś regał z książkami do tego dookoła plakaty zapowiadających się live eventów oraz nadchodzącej gali PPV. Biurko uplasowało się blisko okna, na który widoczne były ślady kurzu. Dawało to oczywiście jasny znak iż Shane spędza przy nim mało czasu, starając się aktywnie wykorzystywać swoją szansę w tworzeniu imperium znanego na całym globie. Wchodząc jako pierwszy młody McMahon zostawił otworzone drzwi, wysyłając jasny sygnał iż Ciampa ma tam się za chwilę pojawić. Nie minęło kilka chwil, a mocny trzask zamknął dębowe drzwi, zdenerwowany Tommaso stał z rękoma opartymi na biodrach domagając się wyjaśnień. Komisarz wydawał się być obojętnym na to w jaki sposób swoje emocje wyrzuca jego zawodnik, dlatego takie zagranie nie wzbudziło w nim jakiejkolwiek reakcji. Co jeszcze bardziej podziałało na zawodnika, którego twarz przybrała koloru ściany, zirytowany starał się opanować, lecz gdy jego szef chciał coś powiedzieć, ten wówczas w bezczelny sposób mu przerwał.


-Myślisz że jestem psem? Jakim prawem w ogóle śmiałeś przerwać moją wypowiedź? Czy nie po to ta pusta dziewucha ma tą pracę?  Najpierw dajesz szansę każdej fujarze, która tylko przyszła do biura by pocałować Cię w…. - Shane podniósł rękę do góry pokazując palcem w stronę Ciampy, karząc mu się po prostu zamknąć. Spoglądając na swego gościa, O’Mac wciąż utrzymywał kamienną twarz pokazując że nawet takie zagrywki nic na nim nie robią, był raczej zawiedziony tym że człowiek taki jak Tommaso z długoletnim doświadczeniem nie potrafił utrzymać nerwów na wodzy. Gadał co mu ślina na język przyniesie czując się przy tym bezkarnie. To był właśnie czynnik, dzięki czemu przelała się czara goryczy i Shane musiał interweniować. Jeśli jeden pracownik, zaczyna siać ziarno nienawiści, niszcząc tym samym relację między innymi, musi zostać skarcony. Shane nie miał zamiaru tolerować zachowania swojego rozkapryszonego i pysznego pracownika. Z lat spędzonych w tym biznesie wiedział, że takie wybryki należy gasić już w zarodku. Nie mógł pozwolić, by już pierwsze RAW minęło pod znakiem buntu i niekompetencji. Wiedział, że jego siostra i szwagier tylko czekają, aż wszystko zacznie mu uciekać z rąk. Władza dawała nieograniczone przywileje, ale niosła za sobą również ogromną odpowiedzialność. Ciampa był w tym momencie jak rozjuszony byk. Pies, który zza płotu próbował rozszarpać każdego, który choć tylko zbliży się na jego teren. Ale to nie był, jego teren. Choć myślał, że jest panem i władcą czerwonej tygodniówki, to ten brand miał już swojego szefa.

- Po pierwsze chłopcze - zagaił Shane, przegrywając bezsensowny monolog Tommasa - pamiętaj, gdzie jesteś. Nie muszę Ci chyba przypominać z kim rozmawiasz i do kogo raczysz kierować swoją jakże wysoce intelektualną przemowę. Po drugie, panuj nad językiem. Mimo późnej pory oglądają nas jeszcze dzieci. Nie skończyłem - to zdanie nie było wykrzyczane. Nie było w nim ani odrobiny złości. Ale sposób jego wypowiedzi i wyraz twarzy Shane'a wyraźnie stłumiły zapędy Ciampy, który próbował coś odpysknąć.

- Nie wiem, skąd u Ciebie ta złość i agresja. Może masz problemy sercowe, może nie zostałeś uwzględniony w turnieju o WWE Champa, może masz problemy z wypróżnianiem - nie wiem. Jeśli jest to coś, z czym mogę Ci pomóc, przyjdź ODRAZU do mojego gabinetu. Jakoś temu zaradzimy. Ale jeśli masz zamiar kręcić się po całym budynku, wylewać wszędzie dookoła wiadro swoich żali, deprawując przy tym połowę rosteru - to radzę Ci chłopcze żebyś nie próbował testować mojej cierpliwości.

Ciampa wyraźnie jeszcze bardziej zdenerwowany i zirytowany próbował od razu wymierzyć jakąś siarczystą i celną ripostę, robiąc przy tym krok w stronę biurka Shane'a, ale reakcja Komisarza totalnie zbiła go z tropu, paraliżując go niczym spojrzenie Gorgony. O'Mac tak mocno uderzył ręką w blat, że spadła z niego biurowa lampka. Jego wzrok był niczym jadowitej i gotowej do ataku kobry. Ze stoickim spokojem podniósł jednak owy przedmiot i ustawił go na swoje miejsce.

- Posłuchaj mnie teraz uważnie, bo dwa razy nie będę tego powtarzał. Wystarczy mi dwójka szalonych i zagorzałych fanatyków zazdrości, władzy, chaosu i strachu. Nikt nie jest większy od tej federacji i od tej tygodniówki. Dlatego, jeżeli nadal masz zamiar zachowywać się jak niezwykle irytujący ratlerek, który obszczekuje wszystkich wokół, albo nadal masz zamiar siać ziarna nienawiści w ziemi, która może przynieść Ci obfite plony sukcesu, to radzę Ci wziąć dupę w troki i zjeżdżać stąd. Podpisałeś kontrakt, coprawda nie ze mną, ale jest wiążący. Więc pamiętaj, że zawsze mogę znaleźć jakiś paragraf, który poskutkuje tym, że mały ratlerek zacznie spieprzać do budy na widok niesamowicie wkurzonego dobermana. A tego byśmy raczej obaj nie chcieli.

Tommas stał jak wryty. Nie spodziewał się, że Shane potrafi być tak stanowczy. Jego spojrzenie mówiło wiele.

- Mam sporo pracy, dlatego jeśli możesz, udaj się do domu. Nie przewidziałem dla Ciebie miejsca w karcie. Weź zimny prysznic, zjedz pizzę, wypij browara. Może włącz sobie jakiś film przyrodniczy. W każdym razie - nie chcę Cię tu dzisiaj widzieć. Jak przemyślisz swoje zachowanie, daj znać. Żegnam.

Shane po tych słowach zasiadł za biurko i jak gdyby nigdy nic, zaczął przeglądać stos papierów, który nieco stracił na swojej wysokości, gdy O'Mac testował wytrzymałość blatu, a część dokumentów spadła na podłogę razem z lampką. Ciampa był wyraźnie wściekły, ale wiedział, że nic nie może zrobić. Wziął głęboki oddech, zamknął na chwilę oczy całkowicie ignorując to co powiedział mu przed chwilą Mcmahon, po czym uśmiechając się rzucił:

- Jesteś zbyt miękki jak na taką prace, nic dziwnego że ojciec zostawił to wszystko w rękach Triple H, dziedzictwo McMahonowow przeszło Ci koło nosa. Szkoda że wtedy się tak nie stawiałeś, może wówczas jakoś bym Ciebie szanował. Od teraz co tydzień będziesz oglądał mnie i widział jak biorę ten biznes w swoje ręce pokazując dominację i chęć władzy. Zrobię dokładnie to, co ty oddałeś bez walki.

Po zakończonej wypowiedzi Tommaso ironicznie pomachał dłonią w stronę Mcmahona, wiedząc iż wypowiedziane przez niego słowa zabolały najbardziej.



http://25.media.tumblr.com/053f7db0c72d152f35b124548ca17d45/tumblr_mom8xlTaxX1qaxtepo3_500.png
... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ...
Chris Jericho KP
... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ...
Piszę po nocach...
Czasem bez skreśleń jak Mozart...
Widzę to w oczach tubylców z okolicznych moczar...
Mówią mi "Nie odkładaj pióra, bo rap akurat potrzebuje tych, co przetną grubą sieć jak tarantula, bo...
"Dać Ci mikrofon to jak zlecić coś komuś..."
Zawsze miałem świętych ziomów- byli jak "Święci z Bostonu"!
Czasem pomogłem coś komuś innym razem ktoś pomógł...
I tak wdzięczność do zgonu trochę jak w GhostDog'u...
Są znowu...! Kipi atrament, a rapy ukochane są dla nas koranem...
Skończę to jak Mahomet ranem, tematy same płyną wszechoceanem...
Skuma to Do 3% Amen! 3W Fokus...!

... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ... ...

Offline

 
tabelka nWU
(Kliknij obrazek powyżej a przejdziesz do historii mistrzów nWU)

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
przegrywanie kaset vhs warszawa