Kolejna walka która jak na razie nie przebiegała po mojej myśli. Fani zgromadzeni na widowni nie pomagali mi się odbudować. Kanadyjczyk powoli się do mnie zbliżał, ale odziwo mnie nie podnosił. Stał przy mnie i rozgrzewać publiczność co mnie bardzo irytowało. Następnie wstałem przy pomocy lin i obróciłem się niczego nie świadomy w stronę Zayna. Ten ku mojemu zaskoczeniu uwiesił mi się na głowie. Sami już mnie prawie obalił jednak w ostatniej chwili nie dałem się przerzucić i upaść na matę. Kanadyjczyk wisiał na do góry nogami, próbował uderzać we mnie łokciami, ale byłem tak zdeterminowany że nie był wstanie nikt mnie powstrzymać.Później zrzuciłam Zayna na matę, tak że ten wylądował plecami pierwszymi na matę.




Post pisałem na szybko i z telefonu.

W Jednym momencie wszystkie moje starania mogły lec w gruzach. Pojedynek jest bardzo żwawy, a atmosfera napięta. Jeden niewłaściwy ruch i szala zwycięstwa może przechylić się na stronę tego, który takich ruchów będzie wykonywał jak najmniej. Jednak, leżąc mocno otłuczony na macie dostrzegłem iż Styles nie kwapi się do przejęcią inicjatywy mimo że miał mnie wyłożonego jak na dłoni. -"Może nie wszystko stracone?"- pomyślałem, aczkolwiek leżąc na macie nie odzyskam inicjatywy. Nie czując zagrożenia ze strony przeciwników szybko przeturlałem się pod najbliższy narożnik, gdzie po momentalnym wstaniu starałem się szybko przeanalizować sytuacje w której wszyscy się znaleźliśmy. Jonesa mógłbym już chyba spisać na straty. Leżący po za ringiem nie dawał oznak życia, z drugiej strony nie mogę go jednak zlekceważyć i należy pozostać w skupieniu. Błyskawicznie przerzuciłem wzrok na Styles'a, który wyraźnie nie czuł się najlepiej. Płytki, ciężki oddech na pewno nie był jego sprzymierzeńcem, a bardzo szybko pracujące płuca można było zauważyć gołym okiem nawet z miejsca w którym stałem. Oczywistym jest ze sam nie pozostałem bez skazy. Ciosy które mu zademonstrowałem nie wzięły się znikąd i również kosztowały mnie sporo wysiłku, lecz jak wiadomo lepiej być w skórze nadawcy, aniżeli odbiorcy, a ja wiedziałem, ze kilka takich akcji AJ może jeszcze przyjąć, lecz do tego czasu pozostałem w narożniku czekając na dogodną okazje do ich zadania...

W końcu coś mi wyszło w tej walce. Zayn totalnie nas zdominował, jednak właśnie teraz zaczynał się najważniejsza część tej walki, którą to ja musiałem zdominować. Zayn przez całą walkę był trochę spięty, nie było tego widać w sekcji przeznaczonej dla widzów, ale ja to dokładnie widziałem i zamierzałem to wykorzystać. Jednak było trzeba pamiętać także o Jonesie, który powoli się podnosił poza ringiem. Sami pierwszy pojawił się na nogach, ale ja nie musiałem mu dorównywać. Nie widziałem sensu w tym. Zayn oparł się o liny i raczej nie miał w planach mnie zaatakować. Wtedy po cichu powiedziałem sobie:
- O ty gnoju, nie chcesz przyjść do mnie
Kanadyjczyk popatrzał na mnie z pogardą, ale on jeszcze nie poczuł mocy fenomenalnego AJ Stylesa. Sami wyszedł poza ring i po przy bijał piątki z fanami. Z trybun można było można usłyszeć głośne krzyki motywujące Kanadyjczyka. W Myślach miałem świadomość, że ta walka może być przełomowa w mojej karierze, dlatego bardzo głośno krzyknąłem. Na mojej twarzy pojawiła się złość, musiałem pokazać na co mnie stać. Nie było to takie łatwe, bo przy każdej próbie podniesienia się zaczął mnie boleć kręgosłup, ale musiałem to zrobić. Przed wyjściem na stage, obiecałem mojemu synowi, że wrócę do niego z wygraną i już za tydzień przyniosę pas do domu.



200/200
8/30

...Ból i przemęczenie połączone z niesprzyjającym etapem walki napewno nie są doborym towarzystwem w sytuacjach takich jak ta. Skandująca publika dawała jasno do zrozumienia, że to wszystko im się podoba i nie zamierzają zmienić swoich oczekiwań w stosunku co do nas, albowiem naszym zadaniem jest dać im jak najlepszą rozrywke. Jak wiadomo jestem jedyną osobą w tym ringu która ową rozrywkę im dostarcza i dostarczać będzie. "-Nie pozwólmy im dłużej czekać"~ mruknąłem pod nosem, i czym prędzej zbliżyłem się powoli do mojego oponenta, z którym dane mi było pozostać w ringu na dłuższą chwile po tym jak nasz niechlubny i wspólny zarazem rywal Jones pozostał w bezruchu w okolicach poza ringiem. Kiedy już znalazłem się przy ledwo zipiącym Styles'ie, ni stąd ni zowąd poczęstowałem go wciskającą w narożnik serią [u]punch'ów[/b], które powielone zostały prze ze mnie wielokrotnie, dosłownie odbierając mojemu nieprzyjacielowi chęci do dalszej walki. Wraz z ostatnim ciosem wysłałem do żywo reagującej pobliczności znak w postaci "gestu Victorii". W tym jednym momencie cała hala utożsamiła się ze mną, powtarzając ów sekwencje. Oni już wiedzieli. Byli pewni ze nic złego nie może mi się w tym starciu przytrafić, oczywiście z całym szacunkiem dla moich przeciwników, nie powiem ze nie zgadzam się z ich opinią. Mimo niezbyt imponującym warunkom fizycznym udało mi się zaskarbić ich sympatie, a czy jest to zasługa charyzmy czy niepowtarzalnym umiejętnościom ringowym, cóż... Pozwolę to pozostawić fanom to weryfikacji. Tymczasem kiedy ja próbowałem zbratać się z widownią, Styles wyturlał się poza kwadratowy pierścień dołączając tym samym to znajdującego się już tam Jona. Na moje szczęście, zaczął powoli wstawać, i po chwili oboje znaleźli się ramie w ramie tuż obok siebie. Nie mogłem przegapić takiej okazji i takiego momentu do wykonania jednej z najbardziej efektownych akcji, które posiadam w swoim arsenale. Kibice jak zwykle mnie nie zawiedli budując napięcię dodali mi skrzydeł, a ja czym prędzej pobiegłem w kierunku znajdujących się za moimi plecami lin, a po odbiciu się od nich nabrałem tak dużego impetu że przygotowywany prze ze mnie ruch, moi oponenci będą odczuwali nawet kilka dni po tym starciu. Biegnąc w kierunku AJ'a i Jona, kiedy znalazłem się nieopodal końca ringu, wybiłem się momentalnie i przy niesamowitym odzewie ze strony publiki przeleciałem ponad trzecią liną. Idealne lądowanie zwieńczyło równie perfekcyjną akcje. Arabian Press zaaplikowany, a widownia bliska orgazmu!. Po wszystkim błyskawicznie podniosłem się z podłoża i napinając całe ciało dałem upust emocjom, wykrzykując z siebie słynne już słowa Let's Go !...

+12

Dalej. Możesz już kończyć.

1.
2.
3.

Koniec.