Wchodzę.

- Ojcze jeśli taka jest twa wola, niechaj nastąpi szybko, każdy grzesznik ma prawo się nawrócić, jeśli tego nie zrobi czeka go wieczysta kara.

Otworzyłem oczy i zapłakałem widząc iż będę musiał skonfrontować się z mym idolem z dziecięcych lat. Wszystko czego teraz oczekiwałem to jak najszybsze rozwiązanie tej sprawy i opuszczenie tego cholernego miejsca. Jednak stwórca wybrał inaczej, jego wola była silniejsza niż uczucia, którymi obarczałem swego bohatera. Christian był pokojowo nastawiony, a ja poczułem dziwne kłucie w klatce piersiowej, to me serce krwawiło. Coś rozrywało mnie od środka, paraliżując całe ciało. Zostając wybrańcem nawet przez chwilę nie myślałem ze kiedyś przyjdzie mi skrzyżować miecze z kim kogo uważałem za autorytet.

- Zakończmy to szybko.

Powiedziałem i skierowałem się w stronę Christiana, chciałem by to starcie przebiegło w miarę spokojnie. Po raz ostatni spojrzałem w górę i lekkim skinięciem głowy rozpocząłem pojedynek. Stawiając krok po kroku kroczyłem w stronę Kapitana Charyzmy, wyprostowałem ręce w jego stronę, po czym obaj zgodnie przeszliśmy w klincz mierząc się siłowo. Doświadczenie zapaśnicze podpowiadało mi abym zbytnio nie przykładał się do tego, gdyż jest to zajęcie bardzo czasochłonne, a chciałem zakończyć to jak najszybciej. Skierowałem go więc w stronę narożnika, a tam zainterweniować musiał już nasz sędzia. Gdy mężczyzna nas rozdzielił, ja udałem się w swój kąt, a Christian został w swoim. Przez chwilę akcja w ringu zamarła, jednak ponownie podniosłem rękawice i ruszyłem w stronę przeciwnika, powalając go szybkim Clotheslinem, po którym nastąpił jeszcze jeden aż w końcu chwyciwszy go za głowę ułożyłem na macie efektywnym Snap Suplexem. Podniosłem się i już z czystą premedytacją przystąpiłem do próby nawrócenia rywala na stronę światła. Dodając jeszcze Running Elbow Drop wykrzyczałem:

- Stało się!!!

Oddaję walkę i zawieszam grę.