Przecierając oczy ze zdumienia, patrzyłem na to jak mój brat, który był dla mnie wzorem do naśladowania stał się workiem treningowym przedziwniej drużyny. Zawsze imponował mi swoim wyglądem, był wysoki, dobrze zbudowany i cholernie pewny siebie, posiadał wszystkie cechy, których mi brakowało. Dlatego zawsze, ale to zawsze stając w ringu uzupełnialiśmy się, ponieważ każdy z nas jest inny, swoją siłą Cass dominował przeciwników fizycznie, a przy mikrofonie to ja skazywałem rywali na samookaleczenie psychiczne. Cała równowaga naszej drużyny została naruszona, to nie mogło się tak zakończyć! Bijąc się w klatkę piersiową, stanąłem na drodze Rooda, widząc żar w jego oczach wiedziałem ze nie będzie to łatwy orzech do zgryzienia. Jednak widząc co działo się przed chwilą, chciałem pomścić swego brata, który zbierał się z maty ringowej. Nadszedł czas, gdy najmłodszy człon rodziny staje się mężczyzną tym samym ratując jej podupadły honor i dumę. Pora pokazać do czego zdolna jest rodzina SAWFT!

- Damy radę!

Powiedziałem do podnoszącego się Colina, po czym zbijając z nim żółwia pokazałem iż jestem tylko bombą, która czeka aż jakiś nieświadomy odpali zapalnik, detonując wszystkich dookoła!

+12h
jakbym nie zdążył
--------------

Wiara zawsze zostaje nagrodzona, nieważne w jaki sposób, ale zawsze pozostanie na dobrej drodze swego przeznaczenia przybliża nas wszystkich do wewnętrznej przemiany. Gdy wszystko wydawało się na straconej pozycji, wiara w naszą drużynę przyniosła niespodziewane skutki. Cała walka zmieniła bieg wydarzeń, teraz nasza drużyna wyciągnęła asa z rękawa, pozostając dalej w grze przybierałem przeróżne pozy, nieraz spokojne niczym owieczka, by po chwili przemienić się w krwiożerczą bestię. Popatrzyłem jeszcze przez chwilę na Colina, widziałem zadowolenie w jego oczach, błysk jaki towarzyszył mu tylko w chwili gdy był kurewsko zadowolony. Wiedział że nawalił, jednak robiąc zmianę uwierzył w to ze nie wszystko stracone, a jego młodszy brat może wszystko naprawić...i tak się stało.

Nie czekając, ruszyłem z szybkością geparda w stronę oponenta by wbić się kolanami w jego głowę, tym samym powalając go efektywnym Running Double High Knee. Roode to kawał sukinsyna, który od razu po obaleniu podniósł się pokazując ze muszę wymyślić coś innego zanim uda mi się go chodź przez chwilę doprowadzić do krawędzi wytrzymałości. Szybkość geparda musiała zostać połączona ze sprytem tygrysa, stałbym się w ten sposób mieszanką wybuchową, która obaliłaby każdą próbę dominacji ze strony rywali. Osiągając wewnętrzny spokój udało mi się wykorzystać siłę zmysłu by zdobyć psychiczną przewagę nad swym przeciwnikiem. Wchodząc w klasyczny klincz postawiłem na spryt, dominującą siłą Rooode wbijał mnie w matę, cóż próbowałem normalnym sposobem, teraz pora na drobne oszustwo, pomyślałem i na mej twarzy pojawił się uśmiech, podnosząc się z kolan (bo taką pozycję miałem gdy Roode w klinczu dopiął swej dominacji i wbił mnie w matę) silnym laczkiem wbiłem się w brzuch przeciwnika, wykonując przy tym Belly to Back Suplex. Od razu ruszyłem w stronę liny i wbiłem się w brzuch adwersarza potężnym Sentonem.

Pora spojrzeć prawdzie w oczy, nasz czas właśnie nadszedł, zrozumiał to stojący w narożniku Cass, który po udanych akcjach z mej strony zaczął bić brawo. Podnosząc tym samym morale naszej drużyny.

nie mam siły +24h
odpisze jak wrócę z pracy...chyba ze w nocy mi się zachce...

___

Uczucie targające mym ciałem w tym momencie było niedopisania, każda komórka ciała wibrowała na myśl iż właśnie u mych stóp uległ Roode. Adwersarz chyba za bardzo się zagalopował, za to ja poczułem w sobie wewnętrzny spokój, nic nie było mi bardziej potrzebne do szczęścia niż wygrana na jednaj z największej gali tym bardziej koronując swą drużynę na kolejnych mistrzów dzierżących w ręku ów pasy drużynowe.

- You're SAWTF ROOODEEE!

Wykrzyczałem, wykonując na leżącym przeciwniku po raz kolejny [b]Senton[/b]. Teraz wszystko powinno wrócić na właściwe tory. Byłem niczym wilk, który właśnie przejął przywództwo nad stadem stał się najważniejszą częścią drużyny. Cierpiący katusze przeciwnik, widział ogień w mych ślepiach. Pora zakończyć zwycięską hegemonie rywali. Zadawałem sobie tylko jedno pytanie, czy mój samozwańczy brat byłby w stanie poświęcić dla mnie to samo co ja poświęcam dla niego. Targane uczucia, mieszały w mojej głowię, ale jednak rodziną była najważniejsza. Chwytając za rękę oponenta zrobiłem zmianę z Cassem. Ten mocnym Clotheslineem, powalił Rooda i pokazał palcami w stronę narożnika. Gdzie ja prostując się wybiłem się z miejsca i wykonałem [b]Diving Body Splash[/b].

*zmiana*

Big Cass ponownie zrobił zmianę i teraz nadszedł czas pokazać nasze zespołowe oblicze, obaj chwyciliśmy Rooda za szyje i pokazując pacem na Jamesa, daliśmy mu do wiadomości ze on będzie kolejny, w tym czasie podcinając rywala wbiliśmy go w ziemię drużynową akcją Double DDT. Po czym przypiąłem...

Z niedowierzaniem patrzyłem jak resztkami sił, Roode podniósł bark w górę. Heroiczny gest sprawił iż uzyskał w mych oczach szacunek, jednak serce podpowiadało mi ze nie mogę po prostu tak rozczulać się nad swymi przeciwnikami, gdyż wtedy perfidnie wykorzystaliby moją słabość. Spojrzałem na grymas bólu, który malował się na twarzy rywala, siadając "po turecku" silnym punchem wbiłem się w czaszkę rywala, po chwili wysunąłem kolejne i kolejne. Wstając na równe nogi, wybiłem się w powietrze by kolanami wbić się w głowę rywala Kneedrop. Wstając od razu po raz kolejny wykonałem Kneedrop. Po czym przypiąłem...

Sytuacja względem mej persony wygląda fatalnie, można powiedzieć katastrofalnie. Wchodząc do ringu miałem zamiar dokopania tym szczeniakom, by w konsekwencji przypiąć jednego z nich. Tym razem jest jednak inaczej, zmiana w przeciwnej drużynie była za to strzałem w dziesiątkę. Enzo pokazał nam, że doświadczenie wcale nie jest tak ważne. Spryt oraz charyzma jest tym, co potrzebuje prawdziwy zawodnik. Nie mogłem jednak cały czas rozmyślać, musiałem brać się do dzieła. Kiedy Amore wyskoczył w górę, od razu przeturlałem się w bok. Adwersarz kolanami uderzył w drewnianą matę. Ja zaś popędziłem do swojego narożnika, gdzie dokonałem zmiany ze swoim starym druhem.
-Czas na ciebie przyjacielu! - wykrzyczałem.

Wraz z nieudaną akcją, którą miałem w planach wróciły wspomnienia z dzieciństwa. Zawsze miałem postawionego za wzór do naśladowania swego brata. Ojciec z matką uważali go za złote dziecko w czepku urodzone, był większy, silniejszy, lepiej zbudowany oraz zawsze wychodziło mu to co sobie zaplanował. Z każdym jego sukcesem, na siłę miałem wpajane myśli że powinienem być jak on. Byłem spychany przez to na drugi plan, bardzo mnie te wspomnienia bolały, czułem skruchę i poniżenie. Stałem się słabym karzełkiem z bujną fryzurą, wiele w życiu osiągnąłem jednak nigdy nie zostałem przez rodzinę pochwalony, gdyż zawsze na pierwszym planie był mój starszy brat. Wtedy pomocną dłoń wyciągnął do mnie Colin, stanął koło mnie i powiedział "Stary masz w sobie taki power, wszystko pali Ci się w rękach." Co więcej poczułem w jego głosie zachwycenie, którym żaden człon rodziny nigdy nie reagował. Postanowiliśmy stworzyć drużynę, obaj uzupełnialiśmy się stając przy tym rodzinom, której nigdy nie miałem.

- Stary masz w sobie taki power, nie daj się i pokaż im wszystkim ze za szybko Cię skreślili.

Ponownie to usłyszałem, odwracając się w stronę narożnika zobaczyłem uśmiechniętą twarz Big Cassa. On uwierzył we mnie jako nieliczny i nadal to robił, nie mogłem go zawieść. Zmotywowany popatrzyłem na swego przeciwnika, zdeterminowany James Storm stał nieugięty, przypominał mi mego brata, zdenerwowałem się i ruszyłem w jego stronę z gradem ciosów na klatkę piersiową, zawsze chciałem mu przywalić. Za zrujnowane dzieciństwo, za to że przez niego rodzice zapominali o mnie. Teraz miałem ku temu okazję, gdyż całą złość przelałem w swego przeciwnika. Pod gradem ciosów Storm pochylił się umożliwiając mi wykonanie Neckbreakera. Sprowadzając rywala na ziemię, uklęknąłem chwytając przy tym Jamesa za włosy, po czym z czystą premedytacją wbijałem kolejne punche. Wewnętrzny głos podpowiedział mi ze już wystarczy. Wtedy podniosłem się, po czym odbijając od lin wykonałem ponownie Sentona. Byłem na fali, wiedziałem ze pora zakończyć ten pojedynek robiąc zmianę z Big Cassem, wszedłem na narożnik. Wtedy podnoszącego się rywala silnym wejściem z buta, znokautował Colin. Wtedy ja wybijając się w powietrze spadłem na ciało rywala, tworząc przy tym fenomenalną kombinację ciosów Big Boot & Frog Splash Combination. Nie pozostało nic innego niż przypiąć i to delikatnie przy mojej pomocy zrobił Colin.

No cóż... Szkoda, że Ittam nie odpisał zważywszy, że to walka drużynowa i Barni na pewno chciał wygrać.

Enzo wykonuje wspaniałą kombinację ciosów a na koniec S.A.W.F.T serwują nam cudowną dwójkową akcję kończącą, po której nastąpił pin!
1...2...3 zwycięzcami turnieju drużynowego i tym samym nowymi mistrzami tag team zostają Enzo Amore & Big Cass!

Gratulacje