Something For You

Ostatnio edytowany przez Sedol (2015-06-28 18:55:03)

Ta z pozoru nic nie znacząca gala, będąca tylko reklamą dla głównego MitB, była dla wielu przymusem stawianym przez dyrekcję, która korzystając z tego, że zapaśnik nie dostał swojej szansy w głównym PPV, odsyłała go tutaj. Dla mnie jednak okazała się idealną sytuacją do powrotu po długim czasie i mam nadzieję że nie po nic... 

Dzisiaj przyszło mi się zmierzyć z niejakim Colem. O ile jeszcze przed przyjazdem na to miejsce, zamierzałem dać mu trochę fory, to po jego pysznym i aroganckim wejściu, odrzuciłem tą myśl daleko stąd. Biedny nie wiedział w co się pakuje - nie raz , nie dwa mogłem skopać tyłek takim ważniaczkom jak on.

W końcu na hali rozległ się dobrze wszystkim znany, metaliczny dźwięk, który mnie widocznie uszczęśliwił, chociaż co prawda, ja wolałem "dawać z gonga" moim rywalom, niż go słuchać. Nie tracąc zbędnego czasu na ocenianie postury mojego rywala, czy inne takie tam ''pierdoły'', wszedłem z nim w klincz. Jednak ku mojemu zdziwieniu napotkałem opór. Wielki opór... W ostatniej chwili, zareagowałem serią mocnych kopnięć z kolana, kierowanych w sam środek brzucha. Rywal momentalnie puścił uchwyt, co mogłem wykorzystać. Prędko odbiłem się od lin, znajdujących się za moimi plecami, wykorzystując jeszcze chwilową niegotowość Cola wykonałem wspaniałego Dropkicka, po którym cienias padł na matę jak długi. Kto wchodzi do mojej dzielnicy, niech tylko na na łomot liczy ! - krzyknąłem do mojego oponenta. Nie mając zamiaru tracić nawet sekundy na stanie w miejscu, nabrałem wystarczającego rozpędu, po czym wbiłem się w długowłosego bezpardonowym Knee Dropem. Mogłem być z siebie tylko zadowolony, czego ani trochę nie ukrywałem. Dla może nie całej wielbiącej mnie widowni (i co z tego ?) wykonałem swój charakterystyczny taunt.



JTG tu rządzi ! Kto pojedynkuje się z nim ten błądzi !

Czułem się wspaniale. Moja wielka pewność, połączona z wyluzowaniem jakie posiadałem zdecydowanie od początku tego pojedynku, niestety w końcu zadziałała na moją niekorzyść. Zanim się obejrzałem długowłosy był już na równych nogach i szybkim krokiem kierował się w moją stronę. Pomyleniec jednak mnie tak szybko nie oszuka... Nie mogłem mu się tak po prostu dać ! Udanie, schylając się, uniknąłem pierwszego ataku , za drugim razem posiadając już większy rozpęd, prześlizgnąłem się między nogami rywala. Trzecie zetknięcie to dla mnie była formalność. Już i tak zdziwionego Cola, zaskoczyłem silnym Slide Punch'em. Witaj na moim terytorium !

Oba posty naprawdę fajne.

JTG początek był idealny potem już trochę słabiej, natomiast Adam cały post świetny odpowiednie słownictwo, fajnie się czytało może po za tym pasztetem.

Według mnie dalej leci Adam Cole.

1..

2...

Jenak nie rywal przytomnie przerywa próbę pinu co robisz dalej ???.

Kompletnie zesztywniałem. Serce po gwałtownym przerwaniu pinu, waliło jakby zaraz miało wyskoczyć. Ciągnięty na sam środek ringu, zdawałem sobie sprawę, że szykuje się coś niedobrego. Niestety, okazało się, że na jakąkolwiek reakcje nogami jest już za późno. Miałem za to wolną zarówno głowę jak i ręce. Musiałem to wykorzystać... Podparłem się na rękach, dzięki czemu znalazłem się w pozycji do pompki. Następnie sprytnie przełożyłem głowę jakbym próbował dotknąć brodą brzucha, dzięki czemu udało mi się uchwycić nogi Cola i po chwili napierając z całych sił, przewalić go na matę.

Ciągnięty na sam środek ringu, zdawałem sobie sprawę, że szykuje się coś niedobrego. Na reakcje nogami było już za późno, ale korzystając z wolnych rąk, spróbowałem swoich sił czołgając się w kierunku lin. Niestety, nie udało mi się ich sięgnąć, ale za to wymusiłem na rywalu chwilowe powstanie z moich pleców, w celu przeciągnięcia mnie z powrotem na sam środek ringu. Nie mogąc nie wykorzystać takiej okazji, momentalnie podniosłem się na rękach, po czym sprytnie przełożyłem głowę, jakbym próbował dotknąć brodą brzucha, dzięki czemu udało mi się uchwycić nogi Cola i przewalić go na matę.

Jak mogłem pozwolić sobie na tak śmieszny błąd? Wszystkie kobiety spoglądające na mnie głębokim spojrzeniem, nie mogą się zawieść. Ja dwukrotny czempion Interkontynentalny, nie mogę zawieść tych kobiet. Zagryzłem wargę, powoli zacząłem wstawać. Obejrzałem się dokładnie po hali.
-Adam Cole BayBay
Przeciwnik równie dobrze, co ja stał już na nogach. Z wściekłością patrzał na mnie. Miał zaciśnięte pięści- chciał walczyć.
-Jeszcze chwila Bambo!
Na mej twarzy znów pojawił się uśmiech, a ja pokazałem dwa środkowe palce i przeszedłem się po ringu. Rozwścieczyłem go jeszcze bardziej. Wszystko spisywało się dobrze z planem. Byłem zadowolony z przebiegu walki, gdyż wynik od pierwszych sekund był do przewidzenia. Grymas twarzy czarnowłosego chłopa był świetny, czułem się jak kiedyś, jak za starych dobrych lat. Wreszcie nadszedł ten moment- ruszyłem ku stronie murzynka. Gdy stałem niemal metr przednim wymierzyłem mu cios z otwartej ręki. Prowokacja udana. Początek końca czas zacząć!

oddaję ini, gdyż wylatuję i nie będę w stanie odpisać